Zaczyna się jeszcze w ciąży. Mocno kopie? Pewnie będzie piłkarzem! Albo tancerzem! Po minach i pozycjach na usg próbujemy zgadywać, kim jest ten mały człowiek. Jaką drogę wybierze? Czy to będzie taka droga, jaką my dla niego wymarzyliśmy?
Im większy bobas w brzuchu, tym więcej domysłów. Wybór imienia i zgadywanie dalej – czy będzie kochał spać, tak jak ja? Czy bardziej będzie kreatywny i aktywny jak Ty? Czy będzie miał moje oczy? Twoje rzęsy? Czyj nos?
Być sobą
Kiedy maluch pojawia się na świecie niemalże każda osoba próbuje dostrzec jakieś podobieństwo do jednej lub drugiej strony rodziny. Czasami mnie to wkurza. Jakby było coś złego w tym, że maluch jest podobny najbardziej do samego siebie. Nasz syn ma kolor oczu zupełnie inny niż ja i mąż, ale co z tego? Dla mnie są najpiękniejsze na świecie.
Ostatnio ktoś mi powiedział, że w dzieciństwie bardzo się złościł słysząc od rodziców, że zachowuje się czy robi miny jak inna osoba. Bo nie chciał być podobny do innych, wolał być po prostu sobą. To mi dało do myślenia. Po co te ciągłe porównania? Czemu nie możemy przyjąć dziecka takim, jakie jest i celebrować jego pięknej odmienności od nas samych?
Dać wybór
Któregoś razu trafiłam na Instagramie na ankietę dla rodziców, czy dają swoim dzieciom wybór kim chcą zostać i czy zaakceptują każdą wersję. Zaczęłam się zastanawiać, jak to będzie u nas? Czy będę jednym z tych rodziców, którzy nakierowują swoje dzieci na drogę własnych niespełnionych marzeń? Czy będę potrafiła wznieść się ponad to i zaakceptować decyzje mojego syna? Czy znajdę w sobie tyle dojrzałości, by bardziej towarzyszyć mu w życiu i służyć radą niż nakłaniać do wygodnych dla mnie wyborów?
Bardzo chcę myśleć, że na pewno będę rodzicem dającym wybór. Takim, który słucha i wspiera, nie twierdząc że wie najlepiej, bo jest rodzicem… Będę się starała, ale przecież na tyle się znamy, na ile nas sprawdzono.
Jeszcze jest czas
I tak sobie siedzimy, przeglądając cudowną „Księgę dźwięków”. Odgrywam dla niego odgłosy w niej opisane i cieszę się jego radosnymi reakcjami na wszystkie iiiuuuu i eeeeoooo… I myślę, czy mój syn zostanie strażakiem? To piękny zawód, ale taki niebezpieczny… Może lepiej nie? A jeśli tak zdecyduje? Czy będę umiała go wspierać, czy jednak będę przekonywać, by wybrał inną drogę?
Całe szczęście, że zanim ta chwila nadejdzie, mamy jeszcze wiele lat innych, mniejszych dylematów. Dziś po prostu czytamy dźwięki. Za chwilę pójdziemy turlać się po łóżku, a potem może spacer?
A Ty? Wiesz już, kim będzie Twoje dziecko?