Temat powrotu do pracy kołacze się w mojej głowie od jakiegoś czasu. Ostatnio nawet śniło mi się, że sama wróciłam już do biura. Rozmawiając z kobietami na różnych etapach urlopu macierzyńskiego, dużo słucham o obawach, z jakimi się borykają. Czy dadzą sobie radę po powrocie? Czy powrót to w ogóle dobry pomysł? Jak poradzą sobie ich dzieci?
Z tego powodu postanowiłam zapytać mamy, które już jakiś czas temu wróciły do pracy, jakich rad mogłyby udzielić tym z nas, które są jeszcze przed tym ważnym dniem. Bo po co wyważać otwarte drzwi, skoro można nauczyć się czegoś od osób, które miały już szansę wyciągnąć swoje wnioski.
Oto, czego się dowiedziałam.
1. Nie martw się o swoje dziecko
Nie wiem czy jest taka mama, która obwieszczając zamiar powrotu do pracy nie usłyszała przynajmniej raz „a co będzie z dzieckiem?!” albo „oddasz takiego malucha do żłobka?”. To chyba jedna z najczęstszych reakcji otoczenia. Jakbyśmy same nie miały wystarczająco wielkich wyrzutów sumienia z powodu tego, że nie będzie nas 24h na dobę przy naszym potomku. Co ciekawe, mamy, z którymi rozmawiałam, najczęściej odwoływały się właśnie do tej obawy.
Jeśli naprawdę miałabym dać innym mamom tylko jedną radę, to myślę, że powiedziałabym, żeby nie słuchały albo po prostu nie czuły się winne, słuchając tego, co mówią inni. Wszystkim babciom, ciociom, sąsiadkom czy innym matkom, które do pracy nie wróciły może się wydawać, że posiadły już wszelką mądrość, ale to my same najlepiej wiemy, co jest dobre naszych dzieci. I że wbrew pozorom taki maluch doskonale adaptuje się do nowych sytuacji. Sama dość szybko zaczęłam doceniać to, że mój synek uczy się od innych i jak się niesamowicie dzięki temu rozwija. Moim zdaniem po powrocie do pracy, spędza się z dzieckiem czas intensywniej i chętniej niż spędzając z nim 24h.
Monika, mama Antosia
Mój największy ból przy powrocie dotyczył tego, że będę musiała „zostawić” dziecko i oddać je do żłobka. Długo mi się wydawało, że nikt się nie zaopiekuje moim synkiem tak dobrze, jak ja i że robię mu krzywdę w ten sposób. Szybko zmieniłam zdanie, jak zobaczyłam, że mój syn zaczął się bardzo fajnie rozwijać i robić dużo rzeczy, na które ja bym z nim nie wpadła albo nie miałabym do nich cierpliwości. Także moja rada byłaby taka, żeby mamy nie miały wyrzutów sumienia z tego powodu. Posłanie (a nie zostawienie czy oddanie!) dziecka do żłobka czy przedszkola wyjdzie naszym dzieciom na dobre, bo bardzo dużo się tam nauczą!
Edyta, mama Ignacego
Naprawdę nie doceniamy zdolności adaptacyjnych maluchów. To tylko w naszej głowie jest wizja, że ciężko im się odnaleźć. Przynajmniej u mnie okazało się, że dziecko wymagające i wrażliwe, z zaawansowaną „mamozą”, jest uśmiechnięte, wyspane, lepiej je. Mimo mojej nieobecności w ciągu dnia.
Ula, mama Zosi
Bardzo mnie tym dziewczyny uspokoiły. Bo choć na poziomie świadomym wiem, że mama nie zapewni dziecku takich możliwości rozwoju społecznego jak inne dzieci, to gdzieś ta obawa też we mnie jest. Że coś mnie ominie. Że mój syn nie będzie miał takiej opieki, jaką ja bym mu zapewniła.
Mam poczucie, że zyska przy tym coś ważnego. Przede wszystkim dzieci bardzo szybko uczą się od siebie nawzajem. Widziałam mnóstwo przykładów, kiedy maluch po kilku tygodniach w żłobku lub przedszkolu nabierał takiego rozpędu rozwojowego, że było to aż nieprawdopodobne. Poza tym budują się wtedy pierwsze przyjaźnie i pojawiają się różne związane z tym wyzwania. Zwłaszcza dla pierwszego dziecka, które ma sto procent uwagi rodzica, cenną lekcją będzie nauka zasad panujących w społeczeństwie. To też szansa dla takiego malca, by poznawać świat w sposób, którego ja bym chyba sama nie była w stanie mu zapewnić.
2. Daj sobie czas
Druga rzecz, jaką usłyszałam też bardzo dała mi do myślenia. Zwłaszcza dlatego, że odkąd pamiętam byłam prymuską. W szkole czy w pracy, dawałam i daję z siebie wszystko. I wiem, że będę od siebie wiele wymagać po powrocie. Może nawet będę czuła się zobowiązana udowodnić wszystkim dookoła, że jestem nadal tak samo zaangażowanym pracownikiem, jak przed pojawieniem się malucha.
To, co mnie trochę zgubiło to chęć powrotu od razu na 100%, bez dania sobie czasu na wdrożenie. Wszystko chciałam nadrobić na już, a zaległości było dużo. Myślę, że przez pierwszy miesiąc jechałam na 150% swoich możliwości. Byłam bardzo zmęczona, dlatego patrząc wstecz powiedziałabym sobie: „Zwolnij, to może poczekać”. Najśmieszniejsze jest to, że to ja sama narzuciłam sobie takie szalone tempo, nikt ode mnie tego nie wymagał.
Ula, mama Zosi
Myślę, że macierzyństwo zmieniło moje podejście do pracy. Zdecydowanie nie mam już czasu na pracę, poza pracą. Mam też więcej cierpliwości, praktycznie nie miewam dni w których ogarnia mnie „niechcemisię” i odczuwam mniej stresu, bo łatwiej mi zachować zdrowy dystans.
Z mojej perspektywy trzeba przestać się bać ze jako mamy jesteśmy mniej wydajne i musimy się wykazywać od początku (szczególnie w korpo).
Agata, mama Kacpra
Ta część może być dla mnie sporym wzywaniem. Ale jest szansa, że mając z tyłu głowy te mądre rady od Uli i Agaty, będzie mi trochę łatwiej zadbać o ten czas na rozgrzewkę i rozbieg. Zanim wskoczę na pełne obroty. Bo przecież to, że wskoczę, nie podlega żadnej dyskusji.
3. Zaplanuj priorytety
Jednym z powodów, dlaczego tyle swojej uwagi poświęcam myślom o powrocie do pracy jest fakt, że lubię być przygotowana. Określenie „lubię” nie oddaje do końca, jak bardzo bycie przygotowaną jest dla mnie ważne. Powinnam chyba napisać, że POTRZEBUJĘ być przygotowana. Dlaczego? Żeby czuć się pewnie, żeby łatwiej odnaleźć się w nowej sytuacji. Rada, którą dostałam od Basi bardzo się w to wpisuje.
Niektórzy ludzie będą oczekiwali, że po twoim powrocie nic się nie zmieni. Zrób więc listę zadań dodatkowych, których się podejmowałaś. Zdecyduj w co się chcesz nadal angażować, a w co już nie. Ustal priorytety. Twój czas się nie wydłuży, więc zanim wrócisz uzgodnij ze sobą, jak chcesz aby wyglądały Twoje zadania w pracy. To banalne, ale nie możesz funkcjonować jak przed narodzinami dziecka. Twój świat się zmienił, to normalne że musi zmienić się też trochę twoje podejście do pracy.
Basia, mama Artura i Krzysia
No właśnie. Słowa o tym, że nie możemy już funkcjonować tak, jak przed pojawieniem się dziecka były dla mnie bardzo poruszające. Bo znowu, na poziomie świadomym wszystko to wiem, ale kiedy górę biorą schematy, może nie być łatwo poskromić swoje zapędy. Tak jak pisałam w swoich refleksjach o powrocie do pracy (TUTAJ), jestem mamą od niedawna, a sobą całe życie. Dlatego przemyślenie sobie tego, co może się zmienić po powrocie będzie ważną częścią moich przygotowań.
4. Nie martw się jak to wszystko pogodzisz
Nie wiem, jak Ty, ale ja mam serio tendencję do martwienia się. Wyobrażam sobie czasami różne scenariusze, oczywiście niezbyt pozytywne, zastanawiam się, jak to będzie. Z tego, co słyszę z różnych stron – takich mam jest bardzo wiele. I pomijam tutaj oczywisty wątek martwienia się o swoje dziecko, ale bardziej o to, czy damy sobie radę. Czy uda nam się pogodzić te różne role życiowe? Czy nie „zawalimy” w którejś z nich?
Ja miałam też obawy jak pogodzę bycie rodzicem, ogarnięcie domu i pracę… Dzisiaj mogę już z całą pewnością powiedzieć, że da się – przynajmniej przy jednym dziecku nadal można mieć domowe obiadki i 5 minut dla siebie. Skoro ja dałam radę, Ty też na pewno sobie z tym poradzisz. Jest w nas, kobietach, coś niesamowitego – im więcej rzeczy mamy na głowie, tym lepiej nimi żonglujemy.
Agata, mama Kacpra
Trudno się z tym nie zgodzić. Wiele razy tego doświadczyłam, że kiedy do zrobienia było niewiele, jakoś ciężko było mi się zmobilizować, a kiedy lista pękała w szwach – kolejne punkty odhaczałam bez większego problemu. Ale bycie mamą pracującą to duże wyzwanie. Trochę trudno się nie martwić, jak to będzie…
W rozmowie z Ulą przyznałam się też do tych obaw. I jej odpowiedź – że na pewno będzie lepiej niż przewiduję, przypomniała mi o pewnym psychologicznym zjawisku, którego wszyscy doświadczamy. Nasze mózgi potrafią kreować tak niesamowicie mroczne scenariusze, że rzeczywistość rzadko kiedy je realizuje. Przypomnij sobie – kiedy sytuacja potoczyła się naprawdę tak tragicznie, jak przewidywałaś? Ja nie jestem w stanie przywołać ani jednej takiej sytuacji.
I to jest bardzo optymistyczna myśl. Miej nadzieję na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze. To najgorsze nigdy się nie wydarzy, ale jeśli będziesz przygotowana na to, poradzisz sobie z każdą inną wersją scenariusza.
5. To Twój czas! Wykorzystaj go.
Na koniec zostawiłam radę, która poruszyła mną w trochę inny sposób. Nie dotyka ona obaw i zmartwień, ale robi miejsce dla mojej ekscytacji powrotem. Bardzo mnie ucieszyła taka odpowiedź od Kasi.
Gdybym mogła dać radę powracającej do pracy mamie, powiedziałabym „To Twój czas! Nie bój się nowego, wykorzystaj go dla siebie. Pora skupić się na sobie, nie myśl o dziecku, bo na pewno zapewniłaś mu najlepsza opiekę. Wszystko będzie ok, potraktuj to jako czas na własny rozwój, gdy wrócisz będziesz szczęśliwa tylko daj sobie to poczuć nie mając wyrzutów sumienia.”
Kasia, mama Hani
Ogólnie jeśli planują dopiero, ale się zastanawiają to oczywiście ja mówię stanowcze „do it!” To jest świetne uczucie powrócić. Ja się nie bałam w ogóle, normalnie oddaliśmy Hanię do żłobka bez wyrzutów sumienia. Oczywiście myślałam o niej, jak sobie radzi i co u niej. Ale ogólnie na czas pracy wyłączałam ” mamę” a włączałam „pracownicę”. To u mnie bardzo fajnie działało.
I myślę sobie, że to cudowne podejście – zrobić wreszcie trochę miejsca dla siebie w tym wszystkim. Chyba to też jeden z powodów, dla których cieszę się myślą o powrocie. Bo w biurze nie będę już mamą, będę trochę bliżej dawnej siebie. Będę kompetentnym HRowcem, menedżerem, HR Business Partnerem, będę realizować swoje zadania i projekty, będę wykorzystywać całą swoją wiedzę i potencjał intelektualny. Znowu będę rozwijać skrzydła na zupełnie innym polu niż macierzyństwo. I to jest wspaniała wizja. To będzie mój czas.
Rada bonusowa
I na tym miał się zakończyć mój tekst, ale napisała do mnie kolejna mama. Jej rada skłoniła mnie, by popatrzeć na to wszystko z jeszcze innej perspektywy.
Jeszcze zdążysz policzyć te wszystkie excele, wdrożyć projekty – nie ta firma to inna – rynek pracy będzie dalej istniał za 3 lata. Ale dziecko jest małe i „Twoje” tylko przez bardzo krótki wycinek Twojego życia. Pamiętaj o tym.
Aga, mama Heli
To dla mnie ważny głos. Z jednej strony, żeby nie zatracić się w tej pracy, nie stracić z oczu tego, co najważniejsze i niepowtarzalne. Z drugiej, żeby mamy, które nie czują takiej ekscytacji na myśl o powrocie jak ja, znalazły w tym tekście coś dla siebie. Bo niezależnie od tego, co wybierasz – powrót czy zostanie z dzieckiem, najistotniejsze jest, byś z tą decyzją czuła się dobrze.
Która rada najmocniej do Ciebie przemówiła? A może jest coś, co chciałabyś dodać z własnego doświadczenia?