W poniedziałek trafiłam na kampanię reklamową @_nofluffjobs z przesłaniem „Szanuj siebie. Nie aplikuj na oferty bez podanego wynagrodzenia”. Kiedy zapytałam moją społeczność, co myślicie o jawności wynagrodzeń w ogłoszeniach o pracę, wszyscy jednogłośnie odpowiedzieli, że to jedyny słuszny kierunek. Że ogromna oszczędność czasu dla wszystkich zainteresowanych. Że wielka szkoda, że tego u nas nie ma, a zagranicą staje się to już normą. Że to przyczyniłoby się do zmniejszenia dysproporcji w zarobkach kobiet i mężczyzn. Wszystko racja, wszystko to prawda. Jakże cudownie byłoby działać na rynku pracy, na którym wszystkie karty w procesie rekrutacji są na stole.
Czy możemy aplikować tylko tam, gdzie podane są wynagrodzenia? Ja tego sobie niestety nie wyobrażam. Takich ofert jest po prostu zbyt mało. Branża IT stanowi tutaj szlachetny wyjątek, ale w niej mamy rynek pracownika, jak mało gdzie. Małe firmy, zwłaszcza w małych miastach jeszcze długo swojego podejścia nie zmienią. Niestety.
Dlaczego pracodawcy nie chcą ujawniać swoich budżetów wynagrodzeń? Co ich powstrzymuje?
Moim zdaniem są to głównie te 3 kwestie:
1. Polska mentalność
Trudno się rozmawia o pieniądzach, nadal w większości przypadków są tematem tabu. Plus w tej mentalności jest też dla mnie chęć płacenia jak najmniej za jak największe kompetencje. To takie krótkowzroczne podejście do biznesu. Ciągle też w wielu firmach panuje przekonanie o tym, że proces rekrutacji jest niesymetryczny – kandydat ma się starać, a pracodawca może łaskawie „da mu_jej pracę”. Ehh… Aż przykro o tym pisać, niestety nadal w wielu miejscach tak wygląda rynek pracy.
2. Wynagrodzenia pracowników nie rosną tak szybko, jak oczekiwania kandydatów
To powód bardziej HRowy. Nie jest tajemnicą, że rynek pracy szybko się zmienia i w wielu przypadkach zmiana pracy równa się znacznemu wzrostowi wynagrodzenia. Oczekiwania kandydatów rosną – bo zmieniają się koszty życia, inflacja, itd. Niestety większość firm nie jest w stanie podnosić co roku pensji wszystkim swoim pracownikom o te 10 czy 15%. Wyobraźmy sobie, jakie to niosłoby za sobą koszty przy zatrudnieniu 100, 500 czy kilku tysięcy osób.
To powoduje absurdalne sytuacje, gdy pracownicy z dłuższym stażem zarabiają mniej niż nowozatrudnieni. Pokazanie widełek w ogłoszeniu będzie potencjalną kością niezgody i powodem konfliktów w firmie, może być również przyczyną lawiny odejść. Tego firmy obawiają się najbardziej, bo też z tym jest najtrudniej sobie poradzić.
Wierzcie mi, że specjaliści z działów HR dwoją się i troją, by z ograniczonych budżetów na wzrost wynagrodzeń wykrzesać najbardziej efektywne, ale i korzystne dla pracowników rozwiązania. Rzadko jednak (lub prawie nigdy) udaje się zadowolić wszystkich zainteresowanych.
3. Konkurencja
Należy pamiętać, że firmy konkurują o pracowników, a wynagrodzenie jest często jednym z decydujących czynników. Wiedza jak się zarabia u konkurencji może być przydatna nie tylko działom HR w kreowaniu polityki wynagrodzeń. Myślę, że ten czynnik łatwo mógłby się stać argumentem do negocjacji pensji dla pracowników. Nie zrozumcie mnie źle – z mojej perspektywy każdy argument do negocjacji jest cenny i pożądany. Jednak z punktu widzenia pracodawcy i ciasnych budżetów wynagrodzeń, będzie to kolejny argument, by tych widełek nie ujawniać.
Czy ktoś nam pomoże?
Marzę o świecie, w którym o pieniądzach rozmawia się z pracodawcami równie łatwo, jak o godzinach pracy. Jestem wielką fanką transparentności wynagrodzeń i jasnych oczekiwań względem kandydatów. Obawiam się jednak, że przed nami jeszcze długa droga do tego celu. Potrzeba większej dojrzałości i świadomości u osób zarządzających organizacjami, by krok w tym kierunku wykonać. No chyba, że przyjdzie jakieś wsparcie z zewnątrz – może i tutaj, jak w przypadku dyrektywy work-life balance, z pomocą przyjdzie nam Unia Europejska?
A Ty, co o tym wszystkim myślisz? Przyjdzie dzień, gdy wynagrodzenia będą jawne? Chciałabyś tego?
4 komentarze
Bardzo dużo firm nie podaje wynagrodzenia, można przecież zadzwonić i zapytać o widełki. Chcąc zmienić prace muszę przygotować się do rekrutacji tj. zapoznanie z polityką firmy, dość często nowymi ustawami. Pierwszy etap rekrutacji, drugi, trzeci i na samym końcu dowiaduję się o proponowanym wynagrodzeniu i trochę żal, że poświęciłam tyle czasu na przygotowanie, a wynagrodzenie niższe niż obecne. Myśle, że powinny być podawane widełki od do i to by było uczciwe w stosunku do osoby, która aplikuje. Takie jest moje zdanie.
Ps. Starzy pracownicy i tak wiedza, że nowi zarabiają więcej, bo po prostu młode osoby nie maja problemu, żeby o tym mówić. Dla mnie najgorsze jest to, że stary pracownik „wylewa” swoje złości na nowego, a powinien na swojego pracodawcę.
Nikt nie udzieli informacji o widełkach w rozmowie telefonicznej. Większość firm ma u siebie zasadę poufności wynagrodzeń. Zgadzam się, że publikowanie widełek byłoby ogromną oszczędnością czasu dla wszystkich stron.
Szukając pracy w Warszawie coraz łatwiej o znalezienie ogłoszenia z podanymi widełkami. Sama przed chwilą zmieniłam pracę, nie traciłam czasu na inne ogłoszenia. Jednak mieszkam pod Warszawą, początkowo szukając u siebie już nie było tak łatwo, a na rozmowach okazywało się że praca jest dla osób z ogromną wiedzą i doświadczeniem za 2,5tys zł do ręki. Wcale się nie dziwię że takich wynagrodzeń nie podają w ogłoszeniu, jak się nie mają czym chwalić. Jednak gdybym wiedziała o tym wcześniej, nawet nie poszłabym na rozmowę
Czasem się zastanawiam, czy to nie jest takie opaczne wykorzystanie jednej z zasad wywierania wpływu społecznego, gdzie jak zainwestujesz w coś dużo czasu, to głupio się wycofać. Może na to liczą w tych firmach 🤷 faktem jest, że gdyby opublikowali widełki, pewnie ilość kandydatów spadłaby drastycznie.