Jak rozmawiać o pieniądzach podczas rekrutacji?

by asia

Nie wiem, jak u Ciebie, ale w moim domu pieniądze były jednym z tematów, o których się nie rozmawiało. Bardzo długo żyłam w przekonaniu, że tak to już jest i przeżyłam niezły szok, kiedy musiałam podać swoje oczekiwania finansowe na pierwszej w życiu poważnej rozmowie kwalifikacyjnej. Czułam coś pomiędzy zawstydzeniem i zażenowaniem, kompletnie nie potrafiłam podejść do tego na chłodno.

Sporo czasu zajęło mi wypracowanie zdrowego (moim zdaniem) podejścia do pieniędzy i nauczenie się, że to temat, jak każdy inny. Jeśli Ty też czujesz się niezręcznie na samą myśl o nieuniknionym pytaniu rekruterów o oczekiwane wynagrodzenie, ten tekst jest dla Ciebie. Dowiesz się, jak można inaczej spojrzeć na tę kwestię oraz jak się przygotować do takiej rozmowy.

Inne spojrzenie na rekrutację

Wspomniana pierwsza rozmowa kwalifikacyjna dotyczyła stażu w jednym z nieistniejących już banków. Nie muszę chyba tłumaczyć, jak bardzo byłam podekscytowana, ale i niepewna swoich kompetencji. O rekrutacjach wiedziałam wtedy tyle, ile nauczyłam się podczas praktyk studenckich, a więc niezbyt wiele w porównaniu do tego, ile wiem dziś. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że padnie pytanie o oczekiwania finansowe i tego bałam się najbardziej. Straszliwie chciałam się dostać na ten staż, więc stres, że odrzucą mnie, gdy powiem zbyt wysoką kwotę, był ogromny. Dlatego podałam stawkę bardzo, bardzo niską – z tego, co pamiętam niewiele wyższą niż ówczesna najniższa krajowa. Sama kwota to nic, gorszy był chyba mój przepraszający ton głosu, kiedy ją podawałam.

Dlaczego dziś o tym myślę? Bo pamiętam swoje zawstydzenie, pamiętam jak bardzo martwiłam się czy ktokolwiek mnie „zechce” zatrudnić. W swoich oczach byłam po prostu dziewczyną z małego miasta, która nie miała doświadczenia ani zielonego pojęcia o szkoleniach czy bankowości.Z perspektywy rekrutera byłam zapewne dobrą kandydatką – magister psychologii z wyróżnieniem, po różnorodnych praktykach studenckich, zaangażowana, pogodna i pracowita. Ja jednak zupełnie nie umiałam wyjść poza swoje buty.

Wiedząc to wszystko, co dzisiaj wiem, chcę Ci powiedzieć, że nie musisz się wstydzić. Rozmowa kwalifikacyjna to pewnego rodzaju rozmowa handlowa, a umowa o pracę to coś jakby kontrakt na sprzedaż usług. Ty masz do zaoferowania pewne kompetencje i kwalifikacje, będziesz odpowiedzialna za realizację określonych zadań. Firma potrzebuje Twojej pracy i chce za nią zapłacić. Jeśli dogadacie się co do ceny (wynagrodzenia), umowa dojdzie do skutku. Jak każdy kontrakt. Czy kiedy rozmawiasz z hydraulikiem czy mechanikiem o szacowanym koszcie naprawy myślisz, że oni wstydzą się swoich stawek? Przepraszają, że chcą tyle a tyle za wykonaną usługę czy godzinę pracy? Ja jeszcze takiego fachowca nie spotkałam.

To, co Ci dziś proponuję to spojrzenie na pracodawców, jak na klientów, którzy chcą kupić Twoje usługi. To pomoże Ci odrzeć ich z otoczki wielkich i wszechwładnych, którzy mogą „dać Ci tę pracę” lub nie. Kiedy wydaje nam się, że ten ktoś po drugiej stronie stołu jest od nas lepszy, mądrzejszy czy ma nad nami władzę, trudno jest podejść do kwestii wynagrodzenia z dystansem. Włączają się nasze kompleksy, niepewności, a co za tym idzie dużo emocji. A przecież, jak ciągle powtarzam, rozmowa handlowa to rozmowa partnerska – Ty masz coś, czego oni potrzebują. Musicie tylko ustalić, czy budżet, którym dysponują jest zbieżny z Twoimi oczekiwaniami.

Jak zmienić podejście?

Nie łudzę się, że mój tekst w jeden dzień odmieni Twoje podejście do tematu. Wiem, że ten wizerunek pracodawcy jako kogoś ważniejszego od Ciebie i zawstydzenie, jakie wywołują rozmowy o pieniądzach są w nas głęboko zakorzenione. Ale to nie znaczy, że nic nie można z tym zrobić.

Po pierwsze warto spojrzeć na to pragmatycznie. Czy pracujesz tylko dla przyjemności? Czy jednak w ten sposób uzyskujesz środki finansowe niezbędne do utrzymania siebie i rodziny? Jeśli to drugie – nic dziwnego, że musisz zarabiać określoną kwotę. Każdy dorosły człowiek ma jakieś zobowiązania, rachunki do opłacenia, bliskich do utrzymania, marzenia do spełnienia.

Druga sprawa, to pracodawcy (a zwłaszcza rekruterzy!) są bardzo świadomi tego, że oczekiwania finansowe mogą się kształtować na różnym poziomie. Każdy, kto kiedyś rekrutował wie, że znalezienie dobrze dopasowanego kandydata, którego oczekiwania zmieszczą się w budżecie, jest wyzwaniem. Jak świat światem, firmy wolą płacić mniej niż więcej za wykonywaną pracę. Ty przecież też wolisz zapłacić mniej niż więcej za naprawę auta czy cieknącego kranu, prawda? No chyba, że naprawa jest skomplikowana, a fachowiec najlepszy w mieście i daje super gwarancję. Podobnie jest w firmach – pracodawca w swoim budżecie zakłada ile będzie w stanie zapłacić za poszczególne usługi, w zależności od tego, jak dana usługa jest dla niego ważna.

Trzecia sprawa, w większości przypadków to, jaką kwotę podasz podczas rozmowy nie będzie dyskwalifikujące, jeśli jesteś dobrze dopasowaną kandydatką. (Inna kwestia, że zaznaczenie w formularzu aplikacyjnym oczekiwań znacznie wyższych niż przewidziane w budżecie stanowiska może odebrać Ci szansę uzyskania zaproszenia na spotkanie. Pisałam o tym tutaj.) Jeśli podczas rozmowy kandydat poda kwotę niższą niż w budżecie, to nic się nie dzieje. Jeśli wyższą, ja zwykle mówię, że takie wynagrodzenie przekracza nasz budżet i będzie nieosiągalne. Polityka wynagrodzeń większości firm zabrania ujawniania widełek na danym stanowisku, więc pytam tylko czy kandydat jest skłonny do obniżenia swoich oczekiwań, a jeśli tak to do jakiej kwoty.

Jak mówić o pieniądzach na spotkaniu?

Na koniec powiem Ci, na co zwrócić uwagę podczas spotkania. Przede wszystkim nie owijaj w bawełnę i jeśli rekruter pyta o Twoje oczekiwania, podaj konkretną kwotę lub przedział. Jeżeli zdecydujesz się na przedział – niech on nie będzie zbyt szeroki, myślę, że 500-1000 zł maksymalnie. Niezależnie od wybranej opcji, niech podawane przez Ciebie kwoty (także ta dolna granica z widełek) będą takie, za które naprawdę zdecydowałabyś się podjąć tę pracę. Wiele razy spotkałam się z tym, że kiedy wracałam do kandydata z propozycją zatrudnienia na oczekiwanych warunkach (lub z wynagrodzeniem z dolnej granicy widełek), a kandydat mówił, że liczył na wyższą ofertę. Aby uniknąć takich niezręcznych rozmów i ryzyka otrzymania niezadowalającej propozycji, zadbaj o to, by podawane przez Ciebie kwoty były zgodne z Twoimi prawdziwymi oczekiwaniami.

Nie musisz się przy tym krygować, robić kilkuminutowego wstępu, w którym podsumujesz swoje dokonania zawodowe lub używać przepraszającego tonu głosu. Mów spokojnie, konkretnie i staraj się być pewna siebie. Skoro uważasz, że powinnaś zarabiać określoną kwotę, musisz przekonać też do tego swoich rozmówców. Nie sposób tego zrobić przepraszającym tonem głosu.

Wskazówka na koniec

Chcę Ci powiedzieć dziś jeszcze jedną rzecz. Zanim zgodzisz się na negocjacje z pracodawcą, zadaj sobie pytanie czy na pewno chcesz wykonywać tę konkretną pracę za podane wynagrodzenie. Czy będziesz z niego nadal zadowolona po kilku miesiącach? Pamiętaj, że nie chodzi o to, by zahaczyć się gdzieś na chwilę – to spore koszty dla pracodawcy (wdrożenie Cię w zdania, szkolenie, itd.), ale także dla Ciebie – dalsze szukanie pracy, chodzenie na rozmowy, już pracując to trudne logistycznie i obciążające emocjonalnie zajęcie. Może lepiej poczekać i poszukać chwilę dłużej? Oczywiście decyzja należy do Ciebie.

Na koniec dodam jeszcze nieśmiertelne – nie zrażaj się! Naprawdę nie możesz się poddać po pierwszej próbie. Wiem, że rozmawianie o pieniądzach nie stanie się łatwe, lekkie i przyjemne z dnia na dzień, bo jak wszystko wymaga praktyki 🙂
Powodzenia!

fot. Unsplash

Leave a Comment