Mama z HR
  • STRONA GŁÓWNA
  • O MNIE
  • OFERTA
  • MOJA KSIĄŻKA
  • BLOG
  • SKLEP
  • KONTAKT
Category:

Praca i rozwój

MacierzyństwoPraca i rozwój

Mama niemile widziana – o trudnych powrotach do pracy

by asia 2 września 2020

Powrót do pracy po macierzyńskim czy wychowawczym to ważny moment. Z jednej strony towarzyszy mu ekscytacja, bo to trochę jak powrót do dawnej siebie, sprzed pojawienia się dziecka. Z drugiej, spore wyzwanie organizacyjne i emocjonalne. Nie oszukujmy się, rozłąka z maluchem, adaptacja w żłobku czy przedszkolu, a do tego mnóstwo obaw „czy ja sobie w ogóle poradzę?!” to trudne doświadczenia.

Niestety te nasze obawy nie biorą się znikąd. Dużo słyszę historii od kobiet, które wróciły i… niemalże od razu poczuły się gorszymi albo niemile widzianymi pracownikami. Piszecie mi, że czasem czujecie się tak jeszcze przed powrotem. Dlaczego tak się dzieje? Czy naprawdę bycie mamą czyni nas gorszymi pracownikami? Czy można nas tak traktować? Jak sobie z tym poradzić? Na te pytania postaram się dziś odpowiedzieć.

Ty nie wiesz, co tu się działo, jak Cię nie było!

Nieobecność spowodowana ciążą i przerwą macierzyńską (bo przecież wszystkie wiemy, że z urlopem nie ma to nic wspólnego!) trwa zazwyczaj trochę ponad rok, czasem dłużej. Te z nas, dla których ciąża jest faktycznie stanem błogosławionym pracują dłużej. Jeśli pojawiają się komplikacje, idziemy na zwolnienie. Znikając z pracy przyjmujemy różne strategie. Część z nas chce odpocząć od tematów zawodowych i się od nich odcina. Inna część, chce być aktywna i na bieżąco śledzi to, co dzieje się w biurze. Ja sama miałam różne etapy – mniej i bardziej zaangażowane, w zależności od tego, jak się czułam. Nie ma tutaj dobrych i złych wyborów, każda z nas decyduje się na to, co dla niej najlepsze.

Rok to dużo czasu. W naszym życiu wiele się zmienia, my same też przechodzimy niezłą metamorfozę. Ale ludzie z pracy i sam biznes także nie stoją w miejscu. Era koronawirusa w ogóle wywróciła wszystko do góry nogami. Dlatego na pewno miejsce, do którego będziesz wracać (lub już wróciłaś) nie będzie tym samym, które opuszczałaś przed pojawieniem się dziecka. To normalne – każda wracająca mama boryka się na początku z poczuciem, że strasznie dużo ją ominęło.

Dlatego daj sobie czas, by się rozeznać w nowej sytuacji i poznać ludzi, którzy pojawili się w firmie. Nie oczekuj, że wszystko będzie po staremu w ciągu kilku dni. Pamiętasz, ile trwało zanim zaadaptowałaś się w tym miejscu zaraz po zatrudnieniu? I Ty, i ludzie, z którymi pracowałaś potrzebowali czasu, by Cię poznać, zobaczyć jak się z Tobą pracuje. Teraz jest podobnie, tylko trochę łatwiej, bo poza nowymi twarzami jest sporo tych znanych i (mam nadzieję) lubianych.

Wiem, wiem – łatwo powiedzieć. Kiedy ciągle słyszysz to przeklęte „aaaa, bo Ty nie wiesz” albo „aaaa, bo Ciebie wtedy nie było”, trudno się nie przejmować. Co możesz wtedy zrobić? Zignorować je, obracać w żart, że Twoich współpracowników też sporo ominęło z Twojego życia, a możesz zrobić coś zupełnie innego. Możesz okazywać zainteresowanie, mówić o tym, że chętnie poznasz historie wydarzeń, przy których Cię nie było. Moim zdaniem ta ostatnia strategia przyniesie Ci najwięcej korzyści i pomoże szybciej się odnaleźć. Zwłaszcza, jeśli masz w zespole kogoś zaprzyjaźnionego, kto Cię wprowadzi w te tematy.

Nie martw się, z tygodnia na tydzień takich tekstów i sytuacji będzie coraz mniej. Będą za to pojawiać się nowe wydarzenia, ważne dla firmy i Twojego zespołu, które dadzą Ci szansę znowu poczuć się ich częścią. Tylko daj sobie ten czas.

Nie ma dla Ciebie miejsca

Wiele z Was pisało mi o tym, że już dziś wiecie, że nie będzie dla Was miejsca, by wrócić. Bo zatrudnili kogoś innego, bo zmieniła się struktura w firmie, bo jest nowy szef, itp., itd.. Wiem, że takie informacje jeszcze na długo przed końcem przerwy macierzyńskiej bardzo podcinają skrzydła.

Z jednej strony, pracodawca ma obowiązek przyjąć pracownicę wracającą po macierzyńskim na to samo stanowisko, na jakim pracowała przed przerwą, a jeśli nie jest to możliwe, zapewnić jej równorzędne stanowisko pracy, zgodne z posiadanymi przez nią kompetencjami. Tyle w teorii, bo jak wiemy, w praktyce wygląda to różnie. Jeśli pracujesz w małej firmie, gdzie ilość stanowisk jest mocno ograniczona, to pracodawca zwyczajnie może nie mieć takiej możliwości. Plus pandemia mocno nadwerężyła kondycję wielu firm, przez co często słyszymy o redukcjach zatrudnienia. Z takimi sytuacjami i argumentami ciężko dyskutować.

Gorzej, kiedy powodem tego braku miejsca na Twój powrót jest po prostu niewłaściwe podejście pracodawcy czy szefa, który „woli zostawić dziewczynę, która przyszła na zastępstwo, bo ona nie ma dzieci i nie będzie chodzić na zwolnienia”. Albo zatrudnił kogoś ze swoich znajomych. Nie muszę chyba komentować, że takie sytuacje absolutnie nie powinny się wydarzać?

Choć wiem, że trudno szukać pozytywów takiego obrotu sprawy, to wydaje mi się, że nie jest to najgorsza opcja. Wiedząc na kilka miesięcy przed zakończeniem przerwy macierzyńskiej, że nie będziesz miała dokąd wracać, możesz odpowiednio wcześnie zabrać się za poszukiwanie nowego zatrudnienia. Możesz też podjąć decyzję o przedłużeniu przerwy np. o kolejny rok i wystąpić z wnioskiem o urlop wychowawczy.

Jeśli obawiasz się zwolnienia, a na ten moment nie widzisz możliwości znalezienia nowej pracy, możesz złożyć wniosek o powrót do pracy w niepełnym wymiarze czasu (np. 1/2, 7/8 czy nawet 0,99 etatu). Takie rozwiązanie chroni kobietę przed zwolnieniem z pracy. O zmianę można zawnioskować na okres maksymalnie 12 miesięcy, a w tym czasie pracownica podlega ochronie, czyli nie można wypowiedzieć jej umowy. Wyjątek stanowi upadłość lub likwidacja przedsiębiorstwa, a także zwolnienie bez wypowiedzenia z winy pracownika (np. zwolnienie dyscyplinarne).

Żeby nic się nie zmieniło

Ważną kwestią są też nierealne oczekiwania pracodawcy i współpracowników, by nic się nie zmieniło po Twoim powrocie. Jasne jest, że wracając do pracy, chcemy się w nią angażować i wykonywać ją najlepiej, jak potrafimy. Ale też nie możemy udawać, że wszystko jest dokładnie tak samo jak przedtem.

Kiedyś łatwiej było brać na siebie dodatkowe zadania czy nadgodziny, bo żaden mały człowiek nie czekał na Ciebie z utęsknieniem, aż go odbierzesz ze żłobka czy przedszkola. Co więcej, kiedyś takie placówki opiekuńcze były dużo bardziej elastyczne. Teraz, ze względu na obostrzenia sanitarne, niektóre z nich pracują krócej lub mają restrykcyjne założenia, w jakich godzinach należy przyprowadzić maluszka. A nawet jeśli Twoje dziecko zostaje w domu z nianią czy babcią, naturalne jest, że chcesz do niego wrócić i móc spędzić jeszcze chwilę razem, zanim pójdzie spać.

Nie bez powodu prawo pracy przyznaje dodatkowe uprawnienia rodzicom małych dzieci. Jeśli posiadasz potomka w wieku poniżej 4 lat, pracodawca nie może bez Twojej zgody zlecić Ci pracy w godzinach nadliczbowych czy w porze nocnej. Nie masz także obowiązku zgadzać się na wyjazdy służbowe poza miejsce zamieszkania. Dodatkowo możesz korzystać także ze słynnego „zwolnienia na dziecko”, czyli 60 dni w ciągu roku, kiedy w przypadku choroby dziecka możesz zająć się opieką nad nim i otrzymać zasiłek z ZUS.

Nie zachęcam Cię jednak do nadużywania tych zwolnień czy ostrego stawiania granic. Raczej do tego, aby rozmawiać ze swoimi przełożonymi – szczerze i po ludzku. Znając obie perspektywy – zarówno pracodawcy, jak i tę macierzyńską, wiem, że nie ma sytuacji bez wyjścia i zawsze jest szansa znaleźć jakieś rozwiązanie. Choć oczywiście wymaga to chęci po obu stronach. Warto jednak próbować postawić się w butach przełożonych i szukać kompromisu.

Wskazówki na koniec

Zdaję sobie sprawę, że możesz doświadczać jeszcze wielu innych sytuacji, w których poczujesz, że Twój powrót nie jest mile widziany. Pamiętaj jednak, że nie jesteś skazana na to miejsce i powrót do niego. Zawsze są inne możliwości, choć często na pierwszy rzut oka może ich nie widać.

Dlatego na koniec mam dla Ciebie trzy podpowiedzi:

1. Daj sobie (i innym ludziom z pracy) czas!
2. Rozmawiaj szczerze o swoich planach i potrzebach (np. kiedy dokładnie chcesz wrócić, na jakich zasadach).
3. Jeśli czujesz, że nie chcesz wracać do tego miejsca – zastanów się nad innymi opcjami. Rynek pracy naprawdę nie jest taki straszny jak mówią i znalezienie nowej pracy jest możliwe!

No i może jeszcze jedna… NIE ZAŁAMUJ SIĘ i nie poddawaj! Pewnie na początku będzie Ci ciężko, ale dasz sobie radę. Wierzę w to!

Jeżeli masz ochotę podzielić się swoim pozytywnym doświadczeniem z powrotu do pracy, serdecznie Cię do tego zapraszam. Może Twoja historia doda otuchy innym mamom. Daj mi znać, czy ten tekst był pomocny – to zawsze duża motywacja dla mnie, by dalej tworzyć 🙂

fot. Unsplash

2 września 2020 2 komentarze
1 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

Zawód: rekruter, cz. 1: po co potrzebni są w firmach?

by asia 26 sierpnia 2020

Pamiętam, że te osiem lat temu, kiedy stawiałam pierwsze kroki w rekrutacji, mało kto wiedział, na czym polega moja praca. Zwłaszcza w mniejszych miastach (jak mój rodzinny Sandomierz), gdzie większość pracodawców stanowią jednak małe firmy i lokalni przedsiębiorcy. Niemal za każdym razem, gdy opowiadałam o swojej pracy, wzrok moich rozmówców wskazywał na totalny brak zrozumienia, co ja właściwie robię.

Często spotykałam się także z uproszczeniem na zasadzie „Aaaa, czyli jesteś kadrową?”, co delikatnie mówiąc zupełnie nie oddaje charakteru pracy w rekrutacji. Często dostaję też od Was pytania o rzeczy związane z tym zawodem, dlatego postanowiłam opowiedzieć trochę więcej o tym, kim jest rekruter (a kim kadrowa) i czym się właściwie zajmujemy.

Kiedy zaczęłam pisać ten tekst, okazało się, że mogę o tym opowiadać baaaaardzo długo… Dlatego dzisiaj część pierwsza, poświęcona ogólnym założeniom, na czym ta rola polega, dlaczego jest potrzebna i w jaki sposób wspiera biznesową część firmy. W kolejnej opowiem już o szczegółowych etapach procesu, jakie realizują rekruterzy.

Rekruter wszędzie potrzebny?

Nie ulega wątpliwościom, że zawód rekrutera narodził się z realnej potrzeby biznesowej. W małych firmach, takich które zatrudniają kilka, kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt osób, nie ma zwykle zapotrzebowania na oddzielnego pracownika, który zajmowałby się rekrutacją i selekcją kandydatów. Bardzo potrzebne są jednak osoby, które wezmą na siebie odpowiedzialność za przygotowywanie dokumentów potrzebnych do zatrudnienia, naliczanie urlopów i wynagrodzeń, trzymanie pieczy nad dokumentacją pracowniczą. Tym zajmowały się (i często nadal zajmują, tylko nazywają się już inaczej) słynne Panie Kadrowe. Rekrutacja w ich wydaniu ograniczała się zwykle do spotkania z wybranym już przez menedżera czy właściciela firmy kandydatem, którego trzeba było poinstruować, jakie musi dostarczyć dokumenty, by sformalizować zatrudnienie.

No właśnie – bo przecież w małych firmach to nie kto inny, tylko menedżerowie lub właściciele zajmują się ocenianiem aplikacji i spotkaniami z kandydatami. Do nich też należy decyzja o warunkach, na jakich zostanie złożona oferta. Ten model świetnie funkcjonuje, kiedy rekrutacji w skali roku jest tylko kilka, a ilość otrzymywanych CV nie przekracza setki. W takich warunkach menedżerowie czy właściciele są w stanie nieco przeorganizować swój kalendarz, tak aby znaleźć czas na dodatkowe działania, związane z poszukiwaniem pracownika.

Kiedy jednak rośnie skala rekrutacji – z kilku do kilkuset rocznie, a ilość otrzymywanych CV liczymy już w tysiącach, niezbędne okazuje się wykwalifikowane wsparcie. Poza tym, że ktoś te życiorysy musi przeczytać i przeselekcjonować, to dochodzi jeszcze kwestia zorganizowania i przeprowadzenia spotkań z wybranymi osobami, a także wsparcia w ocenie i porównywaniu kompetencji kandydatów. Bo przecież poza szukaniem nowej osoby do zespołu, menedżer ma długą listę swoich bieżących zadań do wykonywania. I tu wchodzimy my – Rekruterzy – cali na biało 😀

Jak działa współpraca z rekruterem?

Kiedy pojawia się zapotrzebowanie na nowego pracownika, czy to z powodu rozstania z kimś z zespołu, czy też ze względu na jego powiększanie się, taka informacja wpada do działu HR / działu rekrutacji. Procedury są różne w różnych firmach – niektóre korzystają ze specjalnie przygotowanych do tego systemów, w innych dzieje się to za pośrednictwem maila. Szef takiego działu przydziela rekrutera do danego procesu lub też rekruter odpowiedzialny za dany obszar dostaje automatyczne powiadomienie.

Z mojego doświadczenia najlepiej działa taki układ, kiedy rekruterzy opiekują się na stałe określonymi obszarami, a co za tym idzie, współpracują ze stałą grupą menedżerów. Co to daje? Im lepiej znam dany dział, jego zespół i zakres zadań, tym łatwiej mi określić kryteria wyboru kandydatów. Dzięki temu wyselekcjonowane przeze mnie CV są lepiej dopasowane do stanowiska i preferencji menedżera. Poza tym mogę też zaproponować dodatkowe metody weryfikacji kompetencji kandydatów – np. sesję Assessment Center, jakiś test czy próbkę pracy.

Następny krok, w którym rekruter wspiera menedżera, to określenie profilu poszukiwanego kandydata – jaki będzie jego dokładny zakres obowiązków oraz jakie wymagania powinien spełniać. Dopiero na postawie takiego profilu powstaje ogłoszenie. Razem z menedżerem decydujemy również, jakimi kanałami uruchomić poszukiwania. Tutaj bardzo przydaje się rekruterska znajomość rynku, bo nie zawsze publikacja ogłoszenia na pracuj.pl jest najlepszym sposobem prowadzenia rekrutacji. Są takie profile stanowisk (jak np. programiści), którzy bardzo rzadko korzystają z ogólnych portali do poszukiwania pracy. Dlatego czasami rekomendujemy skorzystanie z innych platform (np. skierowanych stricte do pracowników określonej branży) albo uruchomienie poszukiwań bezpośrednich za pomocą LinkedIn.

W tej początkowej fazie ustalamy też dokładnie, jakie będą etapy rekrutacji oraz kto będzie w nie zaangażowany. Czy poza menedżerem zatrudniającym, ktoś jeszcze będzie brał udział w spotkaniach? Ekspert techniczny, przełożony wyższego szczebla, a może cały zespół? Ile tych spotkań będzie? W jaki sposób będziemy weryfikować kompetencje kandydatów? Czy chcemy zastosować jakieś testy? Które z dostępnych na rynku narzędzi mogą faktycznie dostarczyć cennej dodatkowej wiedzy o kandydatach?

Doradztwo na wagę złota?

Dzięki temu, że rekruterzy realizują jednocześnie wiele procesów i pracują z różnymi menedżerami, mają dużą wiedzę, jakie metody się sprawdzają i w które warto inwestować. Naszą rolą jest więc podpowiadać rozwiązania, które będą najlepsze dla danego procesu i menedżera, zwiększając tym samym szansę na wybór właściwej osoby i oszczędzenie sporej ilości czasu (a czasem także pieniędzy). Zdarzało mi się na przykład, że kierownik czy dyrektor chciał przeprowadzić bardzo rozbudowany proces rekrutacji, nie do końca adekwatnie do poziomu stanowiska, na jakie szukaliśmy pracownika. Albo w drugą stronę – chciał podjąć decyzję o zatrudnieniu osoby na wysokie stanowisko tylko po jednym spotkaniu. W obu sytuacjach, podpierając się swoim doświadczeniem z sukcesem rekomendowałam zmianę podejścia.

Ważnym zadaniem po stronie rekruterów, poza samym prowadzeniem i organizowaniem procesu rekrutacji, jest także doradztwo już na etapie rozmów kwalifikacyjnych. Nie bez powodu mówi się, że co dwie głowy, to nie jedna. Dodatkowa para uszu i oczu podczas spotkania naprawdę czyni różnicę. Dzięki naszym obserwacjom, ale także umiejętnemu prowadzeniu rozmowy i zadawaniu pytań pogłębiających, jesteśmy w stanie bardzo wiele dowiedzieć się o kandydacie. Nie zliczę ile razy słyszałam od menedżerów podziękowania za to, że dopytywałam i drążyłam, kiedy np. kandydat udzielał lakonicznej odpowiedzi albo odpowiadał nie na temat.

Czasem jest też tak, że kandydat robi genialne pierwsze wrażenie. Albo wręcz przeciwnie – bardzo kiepskie. Zatrzymanie się na tym pierwszym wrażeniu jest jednym z podstawowych błędów oceny. Rekruter ze swoim doświadczeniem i wiedzą, że podlegamy takim mechanizmom, może się temu łatwiej oprzeć, by finalnie pomóc menedżerowi dostrzec fakty i rzeczywiście posiadane przez kandydata kompetencje. Za to też wiele razy dostawałam podziękowania, bo po zatrudnieniu okazywało się, np. że nieśmiała osoba szybko rozwijała skrzydła i stawała się ekspertem w swojej dziedzinie.

Oczywiście zawsze ostatnie słowo – zatrudniamy czy dziękujemy za udział w rekrutacji, należy do menedżera. Rekruter stanowi jedynie ciało doradcze, którego rolą jest pokazywać to, co nieoczywiste oraz czasami ostrzec, jakie ryzyka będzie niosło za sobą wybranie danej osoby (np. długi okres wdrożenia w zadania, niskie zaangażowanie w pracę czy szybka potrzeba zmiany stanowiska). Dlatego moim zdaniem dobry rekruter w firmie to prawdziwy skarb!

Nie taki diabeł straszny

Wiem, że rekruterzy (jak to ludzie) są różni i stosują różne sposoby oraz style prowadzenia rekrutacji oraz samych rozmów kwalifikacyjnych. Od bardzo życzliwych i pełnych szacunku, po takich, którzy wystawiają na próbę cierpliwość kandydata. Słyszałam różne historie o tych ostatnich, łącznie z przypuszczeniami, że ktoś nie został zatrudniony, bo nie spodobał się wizualnie pani rekruterce. W większości przypadków to naprawdę tak nie działa. Celem rekrutera jest znalezienie jak najlepiej dopasowanego kandydata, tylko i aż tyle. Zupełnie nie chodzi o to, by komuś uprzykrzyć życie.

Oczywiście, jak w każdym zawodzie, mogą się trafić osoby, które nie powinny się tym zajmować, bo nie mają odpowiednich predyspozycji, np. nie lubią rozmawiać z ludźmi lub mają niskie kompetencje interpersonalne czy inteligencję emocjonalną. Na swojej drodze na szczęście nie spotkałam wielu takich osób. W większości przypadków rekruter to po prostu człowiek, który chce dobrze wykonać swoją pracę. A jeśli potraktuje Cię niewłaściwie – reaguj! Masz do tego prawo. Ale nie zrażaj się do rekrutacji i rekruterów – jesteśmy naprawdę fajni! 🙂

fot. Unsplash

26 sierpnia 2020 0 comments
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

Formularze i systemy rekrutacyjne – po co one pracodawcom?

by asia 17 sierpnia 2020

Jeśli szukałaś kiedykolwiek pracy z wykorzystaniem portali typu pracuj.pl, na pewno spotkałaś się z koniecznością uzupełnienia dodatkowego formularza. Pewnie zauważyłaś też, że formularze te różnią się w zależności od firmy, a nawet stanowiska, na które aplikujesz.

Po co pracodawcom (i rekruterom) te formularze? Dlaczego nie wystarczy, jak wyślę CV? Czemu muszę to robić przez jakiś system, a nie mogę wysłać po prostu mailem?

Odpowiedzi na te i kilka innych pytań w dzisiejszym tekście.

Trochę historii

Pamiętam, jak na początku mojej pracy w HR, na stanowisku Młodszego Specjalisty ds. Rekrutacji, wszystkie CV przychodziły do nas mailowo. Większość firm tak wtedy pracowała. Mogę ten czas podsumować tak: straszny chaos i strata czasu. Ciężko się było w tym wszystkim odnaleźć, bo na dysku zapisywaliśmy całe wiadomości e-mail z numerami referencyjnymi ogłoszenia. Przeglądanie takich CV trwało wieczność. Nie wspomnę też o tym, jak ciężko było zarządzać przetwarzaniem danych osobowych kandydatów. RODO by nas wtedy chyba wykończyło!

Miałyśmy w zespole jedną weterankę, która zaczynała pracę w rekrutacji w latach 90-tych. Niesamowite, a nawet niewyobrażalne były dla mnie jej historie o tym, jak CV przychodziły pocztą wraz z „podaniami o pracę”. O tym, jak kandydaci podawali w życiorysach stacjonarne numery telefonu albo numer do obecnej firmy. Historie, jak żony odbierały telefony i przekazywały mężom zaproszenia na spotkanie. Normalnie jakby to było ze sto lat temu! Otrzymywanie CV pocztą elektroniczną wydawało się przy tym szczytem nowoczesności.

Kiedy zaczęłam pracować z systemem ATS, poczułam jakby moja praca wkroczyła w XXI wiek! Jakbym przesiadła się z Fiata 126p na wypasione BMW! Serio, to nie są przesadzone zachwyty 🙂 Automatyzacja, porządek, ułatwienie w kontaktach z kandydatami, gigantyczna oszczędność czasu. Jakie dokładnie korzyści dają systemy ATS (Applicant Tracking System, system śledzenia kandydata)?

Wszystko w jednym miejscu

Długo mogłabym się rozwodzić nad tym, dlaczego kocham pracę z ATS, bo plusów jest naprawdę bardzo dużo. Wyobraź sobie, że siadasz do biurka, włączasz jedną aplikację w swoim komputerze i masz pod ręką praktycznie wszystko nad czym pracowałaś do tej pory! Podstawowe funkcje systemów ATS umożliwiają zarządzanie procesem rekrutacji w jednym miejscu – tam wpadają wszystkie CV, od razu przyporządkowane do właściwych ogłoszeń. Cudowny jest taki porządek. Łatwo można przeglądać i oceniać aplikacje, dodawać swoje notatki, a co jest genialne – oprócz rekruterów, mogą to robić także menedżerowie, dla których rekrutujemy. Nie trzeba więc wysyłać aplikacji mailem, bo wszystko dzieje się w systemie.

To także zabezpiecza dane kandydatów – niepowołane osoby nie mają do nich dostępu i widoczne są wszystkie podjęte przez nas działania (oceny, wysłane do kandydatów wiadomości, itd.). Gdy kandydat zgodnie z prawem, jakie daje mu RODO, chce wycofać swoją zgodę na przetwarzanie danych osobowych, wystarczy usunąć go z systemu. Nie muszę się wtedy martwić, że menedżer będzie przechowywał jego CV na swoim dysku.

Zbawienie rekruterów

No dobrze, system systemem, ale po co te dodatkowe formularze? Przecież wszystkie moje dane są w CV – po co mnie pytają, ile mam lat doświadczenia? Mogą to sprawdzić, otwierając dokument!

No właśnie, mało kto wie, że pierwsza selekcja odbywa się jeszcze bez otwierania CV kandydatów. Jak to możliwe? Dzięki formularzom aplikacyjnym. Dlatego tak ważne są informacje, które w nich przekazujesz. Często to one decydują o tym, czy rekruter w ogóle zajrzy do życiorysu. Zazwyczaj są tam pytania o ilość doświadczenia na podobnym stanowisku, znajomość języków obcych, oczekiwane wynagrodzenie czy termin, w jakim mogłabyś rozpocząć pracę. Funkcją takiego formularza jest ułatwienie rekruterom pierwszej selekcji. Mogą oni przefiltrować otrzymane CV pod kątem udzielonych odpowiedzi i otrzymać na przykład listę osób, których oczekiwania finansowe mieszczą się w zakładanym budżecie lub znają język obcy na wymaganym dla danego stanowiska poziomie.

Słyszałam parę razy opinie kandydatów, że to nie w porządku, że rekruterzy używają takiego narzędzia. Że powinni czytać każde CV i na tej podstawie oceniać, czy zaprosić daną osobę na spotkanie. Ja uważam inaczej – z mojej perspektywy formularze i systemy ATS to zbawienie rekruterów i gigantyczna oszczędność czasu, także dla kandydatów.

Oczami rekrutera

Wyobraź sobie, że jeden rekruter prowadzi czasami kilkanaście albo i kilkadziesiąt procesów rekrutacyjnych. Na każde ogłoszenie odpowiada zwykle kilkaset osób (czasami więcej, jeśli firma ma dobrą renomę i stanowisko nie dotyczy wąskiej specjalizacji). Dla uproszczenia przyjmijmy, że procesów jest 15, a CV na każdy przyszło 500. To nam daje 7.500 życiorysów do przeczytania. Przy założeniu, że na każdy poświęcę TYLKO 2 minuty (a czasem zajmuje to sporo więcej), będę potrzebowała 250 godzin, by zapoznać się ze wszystkimi. A w miesiącu pracujemy tylko 168h…

Opowiem o tym w innym tekście, ale praca rekrutera to nie tylko czytanie CV. To umawianie spotkań rekrutacyjnych, ich prowadzenie, rozmowy z menedżerami, przygotowywanie wniosków i ofert. Gdybyśmy zajmowali się tylko czytaniem CV, procesy rekrutacyjne trwałyby wieczność (a przecież już i tak trwają za długo!).

Oczywiście w idealnym świecie, w idealnych firmach procesów powinno być tyle, żeby dało się czytać wszystkie CV. I najlepiej od razu, jak tylko wpadnie nam do systemu, żeby rekrutacje szły sprawniej. Tak, jasne. Jak już nasz świat stanie się idealny, będę o tym pamiętać! Na razie musimy sobie radzić inaczej 🙂

Dlatego tak ważnym usprawnieniem są formularze i selekcja aplikacji z ich wykorzystaniem. Bo jeśli okazuje się, że z tych 500 aplikacji tylko 100 kandydatów mieści się w budżecie stanowiska, na które szukamy, a spośród nich tylko 30 zna język angielski lub posiada inne niezbędne kwalifikacje… To wyobraź sobie, ile czasu zajęłoby rekruterowi dokopanie się do tych informacji, gdyby musiał przeczytać wszystkie aplikacje.

Wskazówki dla Ciebie

Po co o tym piszę? W pierwszej kolejności po to, by pokazać Ci świat rekrutacji z drugiej strony. Pokazać, że to nie jest złośliwość rekruterska, że korzystamy z systemów i nie dzwonimy do każdego kandydata, który wysyła swoją aplikację. To po prostu nasza rzeczywistość, w której najczęściej jest za dużo pracy, a za mało czasu na jej wykonanie. Dlatego potrzebujemy takich narzędzi, by ją sobie ułatwiać.

Druga sprawa to pokazanie, że nie zawsze samo CV decyduje o tym, czy firma zaprosi Cię na spotkanie. Często słyszę te obawy – moje CV jest chyba beznadziejne, skoro do mnie nie dzwonią. To nie do końca tak. Najczęściej decydują inne czynniki, jak na przykład twarde kompetencje (języki, znajomość systemów, narzędzi), dostępność do podjęcia nowej pracy (czasami pracodawcy potrzebują kogoś „od zaraz”) albo oczekiwania finansowe, mieszczące się w budżecie.

W tym miejscu chcę Ci też powiedzieć, żebyś zawsze w takich formularzach podawała prawdziwe informacje. Nie pisz, że znasz jakieś narzędzia, tylko po to, by dostać zaproszenie na spotkanie (a niestety kandydaci często tak robią). Jeśli firma szuka pracownika, który dobrze zna np. SAP, to nie zatrudni osoby, która widziała ten system kilka razy. Nawet jeśli zrobisz na nich dobre wrażenie podczas spotkania. Podobnie jest z oczekiwaniami finansowymi – nie zaniżaj ich. To także częsta praktyka, ale równie nieskuteczna. Budżet nie jest z gumy (niestety), a Ty przecież na dłuższą metę nie dasz rady pracować za wynagrodzenie niższe niż to, które pozwoli Ci normalnie funkcjonować.

Jeśli chcesz znaleźć pracę, do której będziesz dobrze dopasowana i z której będziesz czerpać satysfakcję, nie zaczynaj od kłamstwa. To nie jest dobry początek znajomości z pracodawcą i rekruterem. Uzbrój się w cierpliwość i aplikuj tam, gdzie spełniasz większość wymagań. Właściwe miejsce na pewno na Ciebie czeka!

Słodki psiak na fot. pochodzi z Unsplash

17 sierpnia 2020 0 comments
1 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

Szukanie pracy po wieloletniej przerwie – czy to się może udać?

by asia 11 sierpnia 2020

Dawno, dawno temu, kiedy nasze babcie wychowywały nasze mamy, bez wątpienia życie było prostsze. Mniej możliwości niosło za sobą mniej dylematów, decyzji do podjęcia. Większość kobiet skupiała się na prowadzeniu domu i wychowywaniu dzieci, a nie tak jak dziś, kiedy wkładamy dużo wysiłku w to, by łączyć różne role. To jedno z najtrudniejszych wyzwań – być mamą i pracować zawodowo, bo to zwyczajnie praca na dwóch etatach.

Często musimy poświęcić jedną rolę dla drugiej. Z różnych powodów decydujemy w danym momencie skupić się bardziej na rodzinie, wciskając pauzę w aktywności zawodowej. Nikogo to już nie dziwi, tak zbudowany jest ten świat, że to w większości na mamach spoczywa odpowiedzialność za dzieci. Po jakimś czasie przychodzi zwykle taki moment, kiedy rozglądamy się dookoła i widzimy, że pojawiła się w naszym życiu nowa przestrzeń, którą można byłoby zagospodarować.

A może by tak wrócić do pracy?

W zależności od sytuacji i od rodziny, taka myśl pojawia się w różnym czasie. Może to być osiągnięcie przez dziecko / dzieci odpowiedniego wieku, aby pójść do przedszkola czy szkoły, może to być przejście na emeryturę babci, która chce zająć się opieką nad maluchem albo coś jeszcze zupełnie innego.

Wiem, że z jednej strony czujecie ekscytację, radość, że otwiera się jakiś nowy rozdział. Z drugiej jednak w głowie kołaczą się setki obaw i wątpliwości, czy to na pewno dobry pomysł. Czy ktoś w ogóle zatrudni taką mamę po kilku/kilkunastu latach przerwy w aktywności zawodowej? Czy mając 30-40 lat można zacząć od początku budować swoją karierę? Tyle się mówi, że pracodawcy chcą kandydatów z doświadczeniem – czy istnieją takie zawody, do których nie trzeba mieć doświadczenia na starcie? Często piszecie do mnie właśnie z takimi dylematami.

Zawsze mnie cieszą takie wiadomości, bo chcę być ambasadorką mam pracujących. Być może dlatego, że widzę ogrom korzyści, jakie daje mamom praca zawodowa albo z powodu mojej własnej miłości do pracy, a być może dlatego, że sama nie jestem stworzona do bycia całoetatową mamą. Niezależnie od tego, co leży u podstaw chcę Ci pokazać, że jest wiele możliwości, które znajdziesz w zasięgu swoich rąk.

Jakiej pracy szukasz?

W zależności od tego, jakie masz doświadczenie sprzed przerwy macierzyńskiej, różne drogi i różne opcje będą dla Ciebie dostępne. Zawsze na początku warto zadać sobie pytanie: jakiej pracy szukasz? Określenie celu podróży pozwoli wybrać odpowiednią ścieżkę. Zachęcam Cię do wykonania ćwiczenia coachingowego, które może być w tym bardzo pomocne (tutaj). Dobrze jest także przyjrzeć się swoim zasobom i posiadanym kompetencjom – drugie ćwiczenie znajdziesz tutaj.

Kiedy już wiesz, czego szukasz i co posiadasz, możemy rozważyć różne opcje.

Opcja 1 – powrót do przeszłości

Przyjrzyj się swoim dotychczasowym doświadczeniom zawodowym. Jeśli pracowałaś chociaż przez rok i obszar tej pracy jest dla Ciebie nadal interesujący, może warto poszukać czegoś w tej branży / w tym kierunku. Nie martw się, że masz małe doświadczenie – ważne, że posiadasz już jakąś bazę, fundament, na którym możesz dalej budować. W innym zawodzie i tak będziesz zaczynać od początku, a wracając nie startujesz od zera. Poza tym masz już wtedy wyobrażenie, jak taka praca może wyglądać i czy będzie Ci ona odpowiadała.

Jeśli pracowałaś wiele lat i doszłaś do wyższego stanowiska – eksperckiego czy kierowniczego, konieczne może się okazać zrobienie małego kroku wstecz. Kilka lat przerwy mogło sprawić, że wypadłaś z obiegu, więc powrót na nieco niższe stanowisko (albo do mniejszej firmy / mniejszego zespołu) będzie bezpieczniejszą opcją i pozwoli Ci znowu rozwinąć skrzydła. Dzięki temu przypomnisz sobie tajniki danego zawodu i odświeżysz niezbędne umiejętności.

Jeżeli skończyłaś szkołę / studia, ale nie pracowałaś w zawodzie, zastanów się czy nadal chcesz się zajmować tym, co planowałaś przed powiększeniem rodziny. Macierzyństwo wywraca nasz świat do góry nogami, a wraz z nim często także nasze wyobrażenia o pracy zawodowej. Jeśli chcesz kontynuować, nic nie stoi na przeszkodzie! Warto jednak przypomnieć sobie podstawowe zagadnienia ze studiów, tak aby móc konkurować wiedzą z osobami, które zaraz po ich skończeniu będą aplikować na takie same stanowiska, jak Ty.

Opcja 2 – nowe życie, nowa praca

Często zdarza się, że z różnych powodów nie chcemy lub nie możemy wracać do tego, co było. Wtedy bardzo przydaje się świadomość, w jakiej pracy widzimy swoją dalszą przyszłość.

Może to być coś pokrewnego z wcześniejszymi doświadczeniami, np. pracowałaś w firmie transportowej/spedycyjnej, a teraz wolisz przejść do logistyki w korporacji i zajmować się kontaktem z takimi firmami, jak poprzedni pracodawca albo przejść ze sprzedaży do obsługi klienta, itp. Może chcesz totalnej odmiany i szukasz czegoś, co pozwoli Ci się łatwo wdrożyć. Takich opcji jest wiele. Dziś opowiem o kilku najsensowniejszych, choć to oczywiście moje subiektywne spojrzenie.

Z moich obserwacji wynika, że zawsze potrzebni są pracownicy w obsłudze klienta. Jest to o tyle fajny obszar, że nie potrzebujesz wielkiego doświadczenia i możliwości są bardzo różnorodne. Możesz pracować w sklepie z odzieżą, artykułami spożywczymi czy elektroniką – w zależności od tego, co Cię bardziej interesuje. Możesz też obsługiwać klientów przez telefon, mail lub chat. W obsłudze telefonicznej zapotrzebowanie na pracowników jest tak duże, że ważniejsze od doświadczenia są motywacja i podejście do klienta.

Ciekawą opcją jest też praca tymczasowa. Można zarejestrować się w agencji pracy tymczasowej, która kontaktuje swoich klientów (firmy, poszukujące pracowników tymczasowych) z kandydatami, których ma w swojej bazie. Przykładowe oferty to praca biurowa, obsługa recepcji, wykładanie towaru w marketach, praca na kasie lub w magazynie.

Jest również wiele możliwości związanych z pracą w gastronomii, choć teraz, ze względu na pandemię, ofert może być znacznie mniej, a i stabilność zatrudnienia stoi pod znakiem zapytania. Dużo dobrego słyszałam o tym, jak wygląda zatrudnienie w sieci McDonald’s, choć sama nigdy tam nie pracowałam. Jest to jednak chyba jedno z niewielu miejsc, gdzie od razu możesz dostać umowę o pracę i masz jasno rozpisaną ścieżkę kariery.

Zdaję sobie sprawę, że czasami powrót do pracy w pełnym wymiarze godzinowym jest nieosiągalny. Wielokrotnie słyszałam pytanie, czy są jeszcze jakieś firmy, które zatrudniają na pół etatu. Z tym może być ciężko, ale ostatnio coraz popularniejsza stała się praca zdalna i być może to właśnie opcja dla Ciebie. Sama możesz wtedy decydować, w jakich godzinach realizujesz powierzone Ci zadania. Dla przykładu sporo słyszę od jakiegoś czasu o Wirtualnych Asystentach, którzy realizują różne prace zlecone. Od prowadzenia profili w mediach społecznościowych, przygotowywania mailingów czy redagowania tekstów na blogu, po spisywanie transkrypcji z webinarów czy obsługę mailową lub telefoniczną klientów. Wszystko zależy od potrzeb zleceniodawcy.

Opcja 3 – własny biznes

Jeśli żadna z powyższych opcji nie wchodzi w grę, może właściwym dla Ciebie wyborem będzie otworzenie własnego biznesu. Jest bardzo wiele mam, które w trakcie macierzyńskiego rozwinęły swoją przedsiębiorczość i np. zaczęły sprzedawać szyte przez siebie ubrania lub wykonane akcesoria. Inne poszły w usługi – otworzyły swoje gabinety logopedyczne czy psychologiczne albo zajęły się coachingiem.

W temacie otwierania własnego biznesu nie jestem ekspertką, ale na pewno w pierwszej kolejności musiałabyś zastanowić się, co masz do zaoferowania – co dokładnie chcesz sprzedawać. W tym miejscu jeszcze raz zachęcam do zrobienia ćwiczenia o zasobach (klik). Drugi krok to rozmowa z kimś, kto już przeszedł taką drogę do otwierania własnej działalności – warto dowiedzieć się z doświadczenia, jak się za to zabrać i jakich błędów unikać. Fajną opcją jest też skorzystanie z możliwości prowadzenia Nierejestrowej Działalności Gospodarczej, w ramach której nie musisz otwierać firmy, by sprawdzić czy Twój pomysł na biznes znajdzie odbiorców. Zachęcam, żeby poczytać o tym więcej, jeśli to interesujący dla Ciebie temat.

Wiele otwartych drzwi

Mam nadzieję, że rzuciłam Ci trochę światła na to, jakie są możliwości i jak wiele drzwi stoi przed Tobą otworem. Oczywiście nie ma uniwersalnych rozwiązań, które byłyby dobre dla każdego, dlatego najważniejsze jest, abyś Ty wiedziała dokładnie, czego pragniesz. Bo znając swój cel, łatwiej odnaleźć do niego właściwą drogę.

Niezależnie od tego, którą zdecydujesz się pójść – nie poddawaj się! Jeśli tylko chcesz wrócić do aktywności zawodowej, na pewno znajdziesz dla siebie taką możliwość. Nie zawsze udaje się to zrobić szybko, ale przecież macierzyństwo nauczyło nas cierpliwości i wytrwałości, prawda? Opcji jest wiele, ale tylko Ty będziesz wiedziała, która jest najlepsza dla Ciebie.

Na koniec wielka prośba z mojej strony. Jeśli ten tekst był pomocny, daj mi znać w komentarzu, żebym wiedziała, że jesteś i czytasz to, co dla Ciebie przygotowuję. Takie sygnały zawsze dodają wiatru w moje żagle 🙂

11 sierpnia 2020 4 komentarze
3 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

Czy mama jest gorszym kandydatem?

by asia 5 sierpnia 2020

Wiem, że nadal zdarza się, że kobiety (zwłaszcza mamy), doświadczają dyskryminacji podczas procesu rekrutacji do nowej firmy. Często pytacie mnie czy to prawda, że dla rekrutera mamy nie są już atrakcyjnymi kandydatkami, czy pracodawcy mogą zadawać pytania o rodzinę i dzieci.

Dlatego postanowiłam opowiedzieć Ci dzisiaj o tym, jaka jest druga strona medalu – perspektywa pracodawcy i rekrutera oraz co możesz zrobić, jeśli czujesz się dyskryminowana w procesie rekrutacji ze względu na to, że jesteś mamą.

Selekcja okiem rekruterki

Kiedy dostaję kilkadziesiąt czy kilkaset CV w odpowiedzi na zmieszczone ogłoszenie i robię pierwszą selekcję, płeć kandydata nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Weryfikuję przede wszystkim to, na ile kandydat/ka jest dopasowany/a do naszych oczekiwań i wymagań opisanych w ofercie pracy. Choć zdarzają się wciąż osoby, które w swoich życiorysach wpisują informację o posiadanym potomstwie, nie stanowi to dla mnie kryterium selekcji aplikacji. Nie oceniam także wieku kandydatek pod kątem ryzyka zajścia w ciążę czy posiadania dzieci. Zawsze na pierwszym miejscu stoją posiadane kompetencje i doświadczenie zawodowe, bo to one, a nie płeć czy plany rodzinne, decydują o tym, czy kandydat/ka poradzi sobie na nowym stanowisku.

Tak jest zazwyczaj w większych firmach, gdzie funkcjonują działy HR takie jak mój. Rekruterzy skupiają się na ocenie kwalifikacji kandydata, a prowadząc zwykle kilka, kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt procesów rekrutacji w jednym czasie, nie ma przestrzeni na to, by analizować każdą aplikację pod kątem „ryzyka macierzyństwa”. Dodatkowo warto pokreślić, że HRowcy z podstawową nawet wiedzą z zakresu prawa pracy, mają dużą świadomość, że choćby mieli na to czas, nie mogą dyskryminować kandydatek ze względu na to, że posiadają rodzinę.

Niestety wśród właścicieli i osób zarządzających małymi przedsiębiorstwami ta świadomość jest często dużo mniejsza. Nie mogę generalizować, bo na pewno jest wiele firm, które traktują swoich kandydatów z szacunkiem i nie dyskryminują. Fakty są jednak takie, że 90% historii o dyskryminacji, które słyszę od kobiet, dotyczy rozmów bezpośrednio z kierownikami czy właścicielami w mniejszych firmach, które nie mają działów zajmujących się rekrutacją.

Wśród mam szukających nowej pracy po macierzyńskim czy wychowawczym, często pojawia się obawa, że nikt nie zaprosi ich na spotkanie. Bo przecież od razu każdy pracodawca ma w głowie wizję notorycznych zwolnień lekarskich na dziecko. Nie jest to prawda. Przynajmniej w mojej pracy. Jeśli Twoje kompetencje i wcześniejsze doświadczenia opisane w CV ukazują Cię jako dobrze dopasowaną kandydatkę, przerwa związana z rolą mamy w wielu przypadkach nie będzie decydującym czynnikiem.

Bądźmy jednak szczere – kilka lat przerwy w aktywności zawodowej może budzić obawy rekrutera i pracodawcy, zwłaszcza w zawodach, gdzie praktyka ma ogromne znaczenie (np. w pracy z nowymi technologiami czy przepisami prawa, które zmieniają się szybko). Jak po takim czasie odnajdziesz się w pracy? Na ile Twoje kwalifikacje są nadal aktualne? Ile czasu będziesz potrzebowała na odświeżenie znajomości systemów, języka, innych narzędzi? Czy konieczne będzie odnowienie jakichś uprawnień? To wszystko są naturalne wątpliwości pracodawców i nie wynikają ze złośliwości czy chęci dyskryminacji mam. Zatrudnienie nowego pracownika zawsze wiąże się z pewnym kosztem, inwestycją ze strony firmy. Nic dziwnego, że pracodawcy oceniają, jakie są szanse, że zakończy się ona sukcesem dla obu stron.

Trudne pytania podczas spotkania

Śmiało mogę powiedzieć, że podczas 90% moich rozmów z kandydatkami nie pojawia się w ogóle temat rodziny i dzieci. A kiedy już się pojawia, to absolutnie nie z mojej inicjatywy. W czasie rozmowy kwalifikacyjnej nie pytam o rodzinę ani plany jej powiększania. Po pierwsze dlatego, że tego rodzaju pytania są zakazane podczas rekrutacji, ale nie tylko. Nawet gdybym mogła je zadawać, szkoda byłoby mi na nie czasu, bo jest tyle innych – ważniejszych (!) – tematów do poruszenia podczas spotkania, a czas mamy ograniczony.

Nie pytam także o to, jak kandydatka zamierza sobie zorganizować opiekę nad dzieckiem po powrocie do pracy, czy będzie chodzić na zwolnienia itd. Wiem z wiadomości, które dostaję od mam, że takie pytania pojawiają się bardzo często. Pytacie mnie, co na to odpowiadać, co można z tym zrobić? Przecież to jawna dyskryminacja! Fakt, nie słyszałam jeszcze, żeby jakiś ojciec odpowiadał na podobne pytania.

Jedną z opcji jest wystąpienie na drogę prawną przeciwko pracodawcy i złożenie pozwu do sądu pracy o dyskryminację w czasie rekrutacji. W ten sposób możesz domagać się od niedoszłego pracodawcy odszkodowania w kwocie nie niższej niż minimalne wynagrodzenie za pracę (art. 183d § 1 k.p.). Więcej o prawnych aspektach tego tematu przeczytasz tutaj. To oczywiście bardzo radykalna i trudna ścieżka, wymagająca sporych nakładów czasu, zebrania materiału dowodowego przeciwko niedoszłemu pracodawcy i środków na opłacenie prawnika. Ale to nie jest jedyna możliwość.

Chcę mocno podkreślić, wcale nie musisz odpowiadać na takie pytania przedstawicieli firmy. Uważam jednak, że trzeba reagować. Pisałam o tym we wskazówkach dla mam przed rozmową kwalifikacyjną (klik). Pracodawcy muszą zrozumieć, że te kwestie nie są czynnikiem decydującym o wyborze kandydata i że to posiadane kompetencje oraz doświadczenie powinny stanowić kryterium wyboru. Czasy się zmieniły i rekrutacja to nie jest już akt władzy przedsiębiorcy (pana i władcy!) nad szarym człowiekiem, któremu może dać pracę lub nie. To powinna być partnerska rozmowa osób, które mają sobie wzajemnie coś do zaoferowania. Jeśli padają niewłaściwe pytania lub jeżeli ktoś traktuje Cię bez szacunku, nie zgadzaj się na to. Ale jak to zrobić i nie spalić za sobą mostu?

Kill them with kindness

Jest takie piękne powiedzenie w języku angielskim, które można przetłumaczyć jako „zabij ich uprzejmością”. W praktyce chodzi o to, aby na niestosowne zachowanie odpowiadać stanowczo – bo temat Twojej rodziny nie jest, a na pewno nie powinien być przedmiotem tego spotkania, ale przy tym bardzo grzecznie i kulturalnie. Nie chcesz być postrzegana jako osoba roszczeniowa i arogancka, prawda? Dlatego zamiast wybuchnąć z oburzeniem, kiedy pada któreś z zakazanych pytań, zachowaj zimną krew i odpowiedz uprzejmie, kulturalnie i z szacunkiem.

Przykładowe sformułowania:
„O ile dla mnie temat mojej rodziny jest zawsze zajmujący, o tyle wydaje mi się, że nie powinien być przedmiotem tego spotkania”
„Nie widzę związku między Pani/Pana pytaniem, a stanowiskiem, o którym rozmawiamy”
„Może się mylę, ale chyba powinniśmy rozmawiać o moich kwalifikacjach do pracy na stanowisku … , a nie o mojej rodzinie”.

Jest duża szansa, że taka reakcja z Twojej strony da coś do myślenia przedstawicielom tego pracodawcy.

A jeśli nie da im do myślenia? Albo gorzej, odrzucą Twoją kandydaturę, bo nie chciałaś odpowiedzieć? Pomyślą, że jednak jesteś roszczeniowa? Zastanów się, czy na pewno chciałabyś pracować w miejscu, w którym już na etapie rekrutacji spotykasz się z brakiem szacunku i dyskryminacją. Jaka jest szansa, że kiedy zaczniesz pracę podejście do Ciebie będzie lepsze? Nie łudziłabym się. Rozmowa kwalifikacyjna to niezła próbka kultury organizacyjnej, z jaką spotkasz się po zatrudnieniu.

Pamiętaj też, że nie musisz zapewniać potencjalnego pracodawcy, że posiadanie rodziny nie będzie wpływać na Twoje zaangażowanie w pracę. Spójrzmy prawdzie w oczy – przecież będzie wpływać.

Macierzyństwo a praca

Czasami to, że jesteś mamą będzie miało bardzo korzystny wpływ na Twoją pracę. Jak pokazują badania, o których możecie poczytać u Alicji (www.mataja.pl), mózg matki jest wyjątkowy. Pozwala nam w mig odczytywać, co się dzieje w głowie naszych klientów czy współpracowników, mamy wyższe niż przed ciążą umiejętności interpersonalne, jesteśmy świetnie zorganizowane i potrafimy realizować wiele zadań jednocześnie. Dodatkowo nasza motywację, by wyrobić się z pracą w 8h jest bardzo wysoka, bo chcemy jak najszybciej wracać do domu, do rodziny. Znacząco podnosi to naszą efektywność. Same plusy, prawda?

Ale nie oszukujmy się – czasem będziemy myślami zupełnie poza aktualnym miejscem pracy. Każde wyzwanie dla malucha – nowe przedszkole, wakacje z dziadkami czy zwykłe przeziębienie, to też wyzwanie dla naszej koncentracji. Nietrudno będzie przyłapać nas na zastanawianiu się, jak brzdąc się miewa i czy na pewno wszystko dobrze lub na nerwowym sprawdzaniu telefonu w obawie, że tata/babcia/niania próbuje się z nami skontaktować.

Patrząc jednak szerzej – przecież życie prywatne wpływało na to, jakie jesteśmy w pracy także zanim zostałyśmy mamami. Przecież kiedy pojawiają się jakieś trudności czy chorują nasi najbliżsi – rodzice, rodzeństwo czy przyjaciele, także się tym przejmujemy. I normalne jest, że odbija się to w jakiś sposób na pracy. To kolejny powód, dlaczego macierzyństwo nie powinno stanowić kryterium wyboru kandydata/ki. Każdy kandydat to w pierwszej kolejności człowiek – ma swój charakter, swoje wady i zalety, ale przede wszystkim określone kompetencje i kwalifikacje.

Czy mamy są gorszymi kandydatkami?

Tak postawione pytanie sugeruje, że można udzielić na nie jednoznacznej odpowiedzi. W życiu jednak (a zwłaszcza w życiu HRowca) nic nie jest takie łatwe i oczywiste. Dla mnie, jako rekruterki macierzyństwo nie stanowi kryterium oceny kandydatki, wszystko zależy od tego, jakie posiadasz kwalifikacje i kompetencje. Niestety są także pracodawcy, którzy będą Cię postrzegać gorzej i musisz mieć tego świadomość.

Baaaardzo wiele pracy mamy jeszcze do wykonania w zakresie edukowania przedsiębiorców i menedżerów, zwłaszcza w tych męskich branżach. Że macierzyństwo nie przekreśla zaangażowania pracownika, że nie jest równoznaczne z chodzeniem na ciągłe zwolnienia lekarskie. Że przecież można być mamą i świetnym ekspertem w swojej dziedzinie.

Dlatego ja ten proces edukowania zaczynam tu i teraz. Zaczynam od edukowania mam, by znały swoją wartość i swoje prawa. By znajdywały w sobie siłę i odwagę, by walczyć o pracę swoich marzeń, by nie dawały się zepchnąć na boczny tor. Bo urodzenie dziecka nie wymazuje naszych kompetencji, naszych ambicji, naszych pragnień rozwijania się zawodowo. Macierzyństwo nas zmienia, hartuje – nie mam co do tego wątpliwości. Dlatego pod pewnym względami jesteśmy jeszcze lepszymi, jeszcze atrakcyjniejszymi kandydatkami.

Mam nadzieję, że któregoś dnia obudzę się w świecie, w którym wszyscy pracodawcy zaczną to dostrzegać.

Daj mi znać w komentarzu, jeśli ten tekst był pomocny. Informacja zwrotna od Ciebie będzie dla mnie bardzo cenna, bo pomoże tworzyć treści jeszcze lepiej dopasowane do tego, czego szukasz i potrzebujesz.

5 sierpnia 2020 0 comments
4 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

Wracać do starej pracy czy szukać nowej? Praca z dylematem – ćwiczenie coachingowe

by asia 28 lipca 2020

Okres przerwy macierzyńskiej to pod wieloma względami wyjątkowy czas. Uczymy się nowej roli, nowego członka rodziny, uczymy się nowego życia, a przy tym zdobywamy mnóstwo nowych kompetencji. Nic dziwnego, że wiele mam w tym czasie zaczyna rozważać możliwość zmiany. Niektóre myślą o tym, by na jakiś czas zrezygnować z pracy zawodowej, inne zastanawiają się czy powrót do dawnej pracy będzie dobrym rozwiązaniem. Jeszcze inne podejmują zdecydowane kroki, by diametralnie zmienić swoją drogę zawodową, np. poprzez przekwalifikowanie się.

Żadna z tych decyzji nie przychodzi łatwo, bo nie ma przecież łatwych i uniwersalnych rozwiązań. Zazwyczaj wybór okupiony jest wieloma nieprzespanymi nocami, dyskusjami z najbliższymi i rozważaniem wszystkich za i przeciw dla każdej z opcji. Z moich rozmów z mamami wynika, że najczęściej dylemat dotyczy dwóch dróg: wracać do starej pracy czy szukać nowej i na tych dwóch opcjach się dziś skupię.

Praca z dylematem to jeden z powszechnych tematów sesji coachingowych. Dlatego chcę Ci zaproponować ćwiczenie, które moim zdaniem pozwoli ten temat rozpracować. Jego celem jest przeprowadzenie analizy, która opcja będzie dla Ciebie i Twojej rodziny najlepsza. Jest duża szansa, że przybliży Cię to do podjęcia jakiejś decyzji.

Co będzie potrzebne?

-> około 30 minut ciszy i spokoju,
-> pusty pokój (bo ćwiczenie będzie wymagało przemieszczania się), ewentualnie miejsce na stole lub podłodze,
-> kilka kartek A4,
-> długopis / marker / mazak

Krok 1.

Zastanów się przez chwilę, co dokładnie jest Twoim dylematem. Powiedz na głos lub zapisz odpowiedzi na poniższe pytania: jakie możliwości rozważasz? Jakie są możliwe rozwiązania?

Następnie weź kartkę i napisz na niej dzisiejszą datę. To jest moment startowy, początek Twojej drogi do wyboru jednej z opcji. Na dwóch kolejnych kartkach napisz jakie widzisz możliwości, np. POWRÓT DO PRACY, ZNALEZIENIE NOWEJ PRACY (możesz też wykorzystać przygotowane przeze mnie plansze, które są do pobrania na dole strony).

Te kartki to tzw. kotwice, które pomogą Ci lepiej przeanalizować posiadane możliwości. Połóż przed sobą kartkę z datą, a gdzieś w przestrzeni, trochę dalej dwie pozostałe.

Jeśli nie jest możliwe wykorzystanie przestrzeni na podłodze, możesz rozłożyć kartki na stole. Wskazówki dla tego sposobu realizacji ćwiczenia będę pisała w nawiasach.

Krok 2.

Stań (dotknij lub połóż coś, co będzie Ciebie reprezentowało – np. figurkę, kubek) na kartce, która reprezentuje opcję A. Zamknij oczy i wyobraź sobie, że podjęłaś decyzję o powrocie. Jak się z tym czujesz? Jakie są tego konsekwencje?

Wróciłaś do starej pracy. Jak tam jest? Czego doświadczasz? Jak zachowują się wobec Ciebie osoby, z którymi wcześniej pracowałaś? Jak się czujesz, realizując zadania na tym stanowisku? Jak Ci idzie łączenie pracy z macierzyństwem? Co jest pozytywnego, dobrego w tym miejscu? Jakie potrzeby zaspokajasz wracając do dawnej pracy? Jakie korzyści osiągasz?

Otwórz oczy i zapisz swoje uczucia, potrzeby i korzyści z powrotu. Możesz skorzystać z tej planszy:

Zastanów się i zapisz, jakie są plusy i minusy takiego wyboru. Co pozytywnego przyniosła Ci ta decyzja, a jakie trudności spowodowała?

Mając już wszystko zapisane, wróć do kotwicy z datą startową, wracając tym samym do dnia dzisiejszego.

Krok 3.

Przejdź teraz na kartkę z opcją B: znalezienie nowej pracy. Zamknij oczy i wyobraź sobie, że zdecydowałaś się zmienić pracę. Jak się czujesz z tą decyzją? Co Ci ona przynosi?

Znalazłaś nową pracę i dołączyłaś do innej firmy, innego zespołu. Być może pracujesz na zupełnie innym stanowisku. Jak tam jest? Czego doświadczasz? Jak zachowują się wobec Ciebie nowopoznane osoby? Jaki jest Twój szef? Jak się czujesz, realizując zadania na tym stanowisku? Jak Ci idzie łączenie pracy z macierzyństwem? Co jest pozytywnego, dobrego w tym miejscu? Jakie potrzeby zaspokajasz, zmieniając pracę? Jakie korzyści osiągasz?

Otwórz oczy i zapisz swoje uczucia, potrzeby i korzyści płynące ze znalezienia nowej pracy. Możesz skorzystać z tej planszy:

Zastanów się i zapisz, jakie są plusy i minusy takiego wyboru. Co pozytywnego przyniosła Ci ta decyzja, a jakie trudności spowodowała?

Krok 4.

Wróć do daty startowej. Popatrz na zapisane przez Ciebie kartki, przeczytaj sobie na głos to, co zapisałaś. Co odkrywasz? Czego jesteś teraz świadoma? Czego tak naprawdę pragniesz? W której sytuacji czułaś się lepiej? Które potrzeby chcesz realizować w pierwszej kolejności?

Jakie widzisz części wspólne dla obu opcji? Jakie uczucia lub potrzeby powtarzają się w obu wersjach rzeczywistości? Jakie potrzeby zrealizujesz w obu przypadkach? A może jest jakaś opcja C, która pozwoliłaby Ci uzyskać jak najwięcej plusów z tych dwóch, rozważanych do tej pory możliwości? Żeby to odkryć, możesz pochodzić między kotwicami opcji A i B. Jeśli znajdziesz opcję C – zapisz na kartce, jak miałaby wyglądać i wyznacz jej miejsce w przestrzeni (na podłodze lub na stole). Stań na tej kotwicy i zastanów się – co w ten sposób odkrywasz? Co nowego sobie uświadomiłaś?

Krok 5.

Zbliżamy się do końca ćwiczenia, Wróć na kotwicę startu (z datą) i spójrz na opisane przez Ciebie możliwości. Co czujesz? Co postanawiasz zrobić z dzisiejszymi odkryciami? Od czego zaczniesz? Jaki będzie Twój pierwszy krok? Może to być nawiązanie kontaktu z ludźmi z pracy, by dowiedzieć się więcej o tym, co teraz dzieje się w firmie i oswoić obawy, a może zdecydujesz się przejrzeć aktualne oferty pracy na podobnych do Twojego stanowiskach. A może Twój pierwszy krok będzie zupełnie inny? Decyzja należy do Ciebie.

Do posumowania możesz wykorzystać tę planszę:

Słowo na zakończenie

Pamiętaj, że nie ma tutaj dobrych i złych odpowiedzi. Nikt też lepiej niż Ty sama nie będzie wiedział, która opcja jest najlepsza dla Ciebie i Twojej rodziny. Nawet jeśli dziś nie widzisz jeszcze klarownie właściwego dla siebie rozwiązania, nie martw się. Daj sobie czas. Odpowiedzi przychodzą nawet po kilku dniach, kiedy dajemy mózgowi odpocząć – on wtedy pracuje na spokojnie, aby wpaść na pomysł, który pomoże poradzić sobie z koniecznością dokonania wyboru.

Daj mi znać, jak podobało Ci się to ćwiczenie i jakiego odkrycia dokonałaś!

Materiały do pobrania:

Kotwica startowa
Opcja A – powrót
Opcja B – nowa praca
Powrót – uczucia, potrzeby, korzyści
Powrót – plusy i minusy
Nowa praca – uczucia, potrzeby, korzyści
Nowa praca – plusy i minusy
Podsumowanie

28 lipca 2020 0 comments
3 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

Dobre CV – po macierzyńskim

by asia 21 lipca 2020

Powrót do pracy po przerwie macierzyńskiej to duży stres. Powrót na rynek pracy i poszukiwanie nowego zatrudnienia to stres jeszcze większy. Dostaję bardzo dużo pytań od Was, jak się za te poszukiwania zabrać. W odpowiedzi na nie powstał ten tekst.

Jednym z pierwszych kroków, jednym z ważniejszych też, jest przygotowanie CV. Jak je napisać? Co pisać, a co pominąć? Jak zaznaczyć przerwy w pracy? Co jeśli nie mam dokąd wracać po macierzyńskim? Myślę, że znajdziesz tutaj sporo pomocnych informacji.

CV dopasowane do ogłoszenia

Zanim jednak przystąpisz do tworzenia swojego CV musisz zadać sobie bardzo ważne pytanie. Czy wiesz dokładnie, jaką pracę chcesz zdobyć, na jakie stanowisko się zgłosić? Pamiętaj, że dokumenty aplikacyjne powinny być dopasowane do oferty pracy, na jaką odpowiadasz. Co to znaczy w praktyce? Czy ludzie naprawdę za każdym razem, do każdego ogłoszenia piszą nowe CV? Oczywiście, że nie. Ale określenie sobie, jaki jest profil stanowiska, którego szukasz będzie kluczowe. Dzięki temu łatwiej przyjdzie Ci przedstawienie i podkreślenie kompetencji, które są wymagane na danym stanowisku. Wierz mi, że to znacząco podnosi Twoje szanse na otrzymanie zaproszenia na rozmowę kwalifikacyjną.

Jeśli chcesz kontynuować swoją karierę zawodową w takim samym lub podobnym charakterze, jak do tej pory, sprawa będzie prosta. Niemniej jednak, minęło trochę czasu, odkąd ostatnio brałaś udział w rekrutacji, dlatego warto przeczytać kilka ogłoszeń, zanim napiszesz CV. Zwróć uwagę, jakie wymagania się pokrywają, które z Twoich doświadczeń będą najcenniejsze. Jest prosta metoda, aby sprawić, że rekruter skupi uwagę na tych właśnie elementach, przemawiających na Twoją korzyść. Wystarczy te kluczowe informacje pogrubić (czyli mówiąc z angielskiego wyboldować) lub podkreślić w inny sposób, ale przyciągający wzrok i uwagę osoby czytającej.

Trochę więcej wysiłku będzie wymagało stworzenie CV do aplikowania na kompletnie inne stanowisko niż Twoje dotychczasowe doświadczenia. Wtedy też zacznij od zapoznania się z wymaganiami w ogłoszeniach. Pamiętaj, że nie musisz spełniać od razu 100% tych umieszczonych w ofercie, ale oceń realnie czy po krótkim wprowadzeniu i przeszkoleniu będziesz w stanie realizować nowe obowiązki. Tutaj też staraj się podkreślić swoje atuty i wyciągnąć na pierwszy plan to, co sprawia, że jesteś właściwą kandydatką dla tej firmy.

Jeśli rozważasz kilka opcji – np. pracę w administracji, w księgowości i obsłudze klienta, powinnaś przygotować trzy różne CV. Każde z nich powinno akcentować trochę inne kompetencje. W tym przeznaczonym do aplikowania na stanowiska administracyjne podkreśl swoje doświadczenia podobne do zadań, jakie miałabyś wykonywać – np. związane z pracą z dokumentami. CV wysyłane na oferty związane z obsługą klienta powinno mocniej akcentować doświadczenia w kontaktach z klientami (zarówno zewnętrznymi, jak i tymi wewnątrz organizacji, dla której pracowałaś).

Czy pisać, że jestem na macierzyńskim?

To chyba najczęstszy dylemat. Odpowiedź nie jest wcale taka oczywista, jak mogłoby się zdawać. Widzę tutaj dwie drogi.

Jeśli nadal jesteś zatrudniona w jakiejś firmie, nie pisałabym, że aktualnie jesteś na macierzyńskim. Celem pisania CV jest uzyskanie zaproszenia na rozmowę, a niestety taki zapis może działać zniechęcająco na część pracodawców i skutkować brakiem takiego zaproszenia. Dlatego nie ma większego sensu wskazywać, że od jakiegoś czasu nie jesteś aktywna zawodowo.

Któraś z mam zapytała mnie kiedyś, czy takie podejście na pewno jest w porządku. Czy to nie jest jakiegoś rodzaju oszustwo? Absolutnie nie. Fakty są takie, że Twoja umowa z obecnym pracodawcą nadal trwa. Jesteś ich pracownikiem i gdybyś chciała wrócić, w większości przypadków musieliby Ci to umożliwić. To, że podejmujesz decyzję, by szukać innej pracy to już tylko i wyłącznie Twoja sprawa. Poza tym chcemy, żebyś była oceniana przez potencjalnych pracodawców na bazie posiadanych kompetencji i doświadczenia.

Drugi scenariusz dotyczy sytuacji, w której na urlopie macierzyńskim nie posiadasz żadnego zatrudnienia. Mogło być tak, że umowa została przedłużona tylko do dnia porodu lub zakończyła się w międzyczasie albo już na etapie ciąży nie pracowałaś. Wtedy oczywiście warto napisać, od kiedy masz przerwę macierzyńską. Zapis taki rozwieje wątpliwości i domysły rekruterów, jakie mogą być powody, dla których od jakiegoś czasu nie pracujesz.

I tutaj też pojawiają się czasem wątpliwości, czy taki wpis nie zadziała na moją niekorzyść. Przerwa macierzyńska to normalny i bardzo częsty powód, dla którego kobiety zaprzestają na chwilę aktywności zawodowej, dlatego nie martw się o to. Jest bardzo wielu HRowców takich jak ja, którzy doceniają kompetencje mam – m.in. ich zaangażowanie czy umiejętności organizacyjne, i dostrzegają korzyści z wyboru takiego pracownika do zatrudnienia.

Czy (i jak) zaznaczać luki w zatrudnieniu?

Generalnie w CV wpisujemy wszystkie doświadczenia zawodowe (albo przynajmniej te z ostatnich 10-15 lat, jeśli pracujemy dłużej). Pod podjęciem luki / przerwy w zatrudnieniu rozumiemy okres, w którym nie pracujesz i nie posiadasz żadnej umowy. Przerwa macierzyńska czy wychowawcza, podczas zatrudnienia u danego pracodawcy nie jest taką luką i nie musisz jej specjalnie zaznaczać.

Jeśli miałaś przerwę między jedną a drugą pracą (brak zatrudnienia), rekruter wyłapie to sobie z CV po datach zatrudnienia. Możesz, lecz nie musisz podawać, co się działo w tym czasie. Część kandydatów i kandydatek to opisuje, zwłaszcza gdy luka wynosiła kilka lat – zaznaczają wtedy, że w danym okresie np. przebywali zagranicą czy była to przerwa macierzyńska i/lub wychowawcza. Nie rekomenduję jednak opisywania tego jak formalnego zatrudnienia i podawania swojego „zakresu obowiązków” w czasie przerw związanych z rodzicielstwem. Choć doskonale zdaję sobie sprawę, że z urlopem ten czas nie ma nic wspólnego i jest to tak samo, a może i bardziej, intensywna praca jak ta na etacie, różnie jest to odbierane przez rekruterów.

Czy wpisywać dodatkowe kursy i webinary, w których brałam udział podczas macierzyńskiego?

OCZYWIŚCIE!

Wiem, że wiele mam odczuwa dużą obawę przed tym, jak sobie poradzą po powrocie. Naturalną strategią, która pomaga się na to przygotować jest szukanie informacji i odświeżanie / pogłębianie swojej wiedzy. Sama często to zresztą rekomenduję, kiedy rozmawiam z osobami, które się o to martwią. Jeśli brałaś udział w jakichkolwiek szkoleniach, kursach czy webinarach, których tematyka była związana z Twoją pracą zawodową – koniecznie wpisz to do CV. Lekcje języka obcego i kursy online także się liczą. Wpisz wszystko, co pokazuje Twoje zaangażowanie w przygotowania do powrotu do pracy.

Dodam tylko, że szkolenia dotyczące tematyki rodzicielstwa czy samego szukania pracy lepiej zostawić dla siebie i nie umieszczać tego w CV 🙂

Czemu mnie nie zapraszają na rozmowy?

To chyba najtrudniejsze pytanie, nie ma na nie prostej odpowiedzi. Na początek zachęcam Cię do zapoznania się z poprzednimi artykułami na temat pisania CV – tutaj wskazówki uniwersalne, tutaj przeczytasz o niezbędnych elementach dobrego życiorysu.

Druga sprawa – im lepiej dopasujesz CV do oferty, na którą odpowiadasz, tym większe szanse na sukces. Zabiegi takie jak wyróżnianie i podkreślanie tych kompetencji, które pokrywają się z ogłoszeniem sprawia, że rekruterzy łatwo wychwytują te informacje już podczas pierwszego skanowania życiorysu. Poza tym już od pierwszej chwili budujesz obraz dobrze dopasowanej kandydatki i wierz mi, daje Ci to przewagę na znaczącą ilością pozostałych kandydatów.

Kolejna kwestia, z której często nie zdajemy sobie sprawy to fakt, że o otrzymaniu zaproszenia na rozmowę kwalifikacyjną nie decyduje samo CV. Oprócz tego bardzo istotne są także podane oczekiwania finansowe i to, czy mieszczą się one w założonym budżecie. Warto sprawdzać w raportach wynagrodzeń (dostępnych m.in. na pracuj.pl), jakiego wynagrodzenia na danym stanowisku można się spodziewać, żeby nie „przestrzelić”. Nie zachęcam jednak do zaniżania swoich oczekiwań na etapie aplikowania. Nawet jeśli zostaniesz zaproszona i zachwycisz wszystkich podczas rozmowy kwalifikacyjnej, firma nie będzie mogła przekroczyć budżetu, więc tylko stracisz czas. Inny ważny czynnik to także dostępność do podjęcia nowej pracy. Zdarza się, że pracownik potrzebny jest jak najszybciej i rekruterzy w pierwszej kolejności zapraszają osoby dostępne od zaraz lub z krótkimi okresami wypowiedzenia.

Najważniejsza rada, jaką chcę Ci w tym miejscu dać to – nie zniechęcaj się! Nie załamuj się długim czasem oczekiwania czy brakiem odpowiedzi. Pamiętaj, że szukanie pracy zajmuje zwykle kilka miesięcy i trzeba się na to przygotować. Dopracuj swoje CV, szukaj informacji, jak robić to jeszcze lepiej, a jeśli czujesz, że nie idzie to po Twojej myśli, szukaj pomocy.

Mój mąż często powtarza, że „długie czekanie – pyszne śniadanie„, a ja wierzę, że na każdą z nas czeka praca, która da nam satysfakcję i w której będziemy się mogły realizować. Na Ciebie też! Trzymam kciuki, żeby to oczekiwanie nie było jednak zbyt długie 🙂

Daj mi znać w komentarzu, jeśli ten tekst był pomocny – dzięki temu będę wiedziała, że to co robię ma sens.

21 lipca 2020 4 komentarze
1 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

Zasoby, na których mogę budować – ćwiczenie coachingowe

by asia 14 lipca 2020

Jednym z pytań rekrutacyjnych, na które kandydatom najciężej jest udzielić odpowiedzi, jest pytanie o mocne strony i sukcesy zawodowe. Myślę, że częściowo winna jest temu nasza polska mentalność – większość z nas została wychowana w duchu skromności, bo przecież nie wypada się chwalić na prawo i lewo tym, w czym jesteśmy nieźli. Druga kwestia dotyczy tego, że jako ludzie mamy tendencję do rozpamiętywania swoich porażek i niedoskonałości, zamiast skupiania uwagi na tym, co dobre.

Widać to także w szkole – kiedy dziecko przeciętnie (lub nawet gorzej niż przeciętnie) radzi sobie z jakimś przedmiotem, np. z historią, to rodzice inwestują dużo czasu i pieniędzy w to, aby podciągnąć je właśnie z tego przedmiotu. Gdyby zamiast tego pozwolić, by rozwijało skrzydła w tym, w czym jest świetne i co przychodzi mu łatwiej, np. w zakresie matematyki, jest duża szansa, że w przyszłości łatwiej byłoby mu skupiać się na swoich mocnych stronach i o nich opowiadać.

Jeszcze inną sprawą jest brak czasu na to, by się zatrzymać i przyjrzeć posiadanym zasobom. Przy naszym szalonym tempie życia mało uwagi poświęcamy na myślenie o tym, co potrafimy i jakie są nasze atuty. Czasami dopiero sytuacja zawodowa zmusza nas do tego, by się nad nimi zastanowić i zdecydować, w którą stronę możemy z nimi podążać.

Dlatego dziś mam dla Ciebie ćwiczenie, które pozwoli Ci przyjrzeć się zasobom, jakie posiadasz – Twoim kompetencjom i umiejętnościom.
Zapraszam!

Co będzie potrzebne?

-> około 30 minut samotności, spokoju i najlepiej ciszy (ale możesz też robić po jednym kroku na raz – każdy zajmuje około 5 minut),

-> kartka lub notes,

-> długopis / kolorowe długopisy,

-> kubek ulubionej herbaty lub kawy (dla mnie to zawsze miły dodatek do wszelkich refleksyjnych momentów 🙂 ).

Możesz też pobrać i/lub wydrukować przygotowane przeze mnie materiały i na nich udzielać odpowiedzi na poszczególne pytania. Linki znajdziesz na dole strony.

Krok pierwszy

Kiedy podczas rekrutacji rozmawiam z kandydatami, zamiast pytać wprost o atuty, lubię nieco inaczej formułować to pytanie. Głównie dlatego, żeby uniknąć onieśmielenia ze strony osoby, z którą prowadzę wywiad. Zauważyłam też, że w pracy coachingowej takie pytania są lepsze na początek, bo pozwalają moim klientom trochę inaczej na siebie spojrzeć. Pytam zatem o to, za co poprzedni szefowie czy koledzy z pracy chwalili kandydata. Co postrzegali, jako jego atuty, za jakie zadania zwykle otrzymywał najwięcej pozytywnych informacji zwrotnych?

Zachęcam Cię, żebyś także się nad tym zastanowiła i wypisała przynajmniej 5 rzeczy, które w ocenie innych osób (przełożonych, współpracowników, rodziny czy przyjaciół) robisz bardzo dobrze. Nie jest ważne, czy zgadzasz się z ich opinią 🙂

Krok drugi

Skoro już przypomniałaś sobie, za co chwalą Cię inni ludzie, myślę, że pora na to, byś wróciła myślami do chwil, w których sama byłaś z siebie zadowolona. Kiedy ostatnio poczułaś, że zrobiłaś dobrą robotę? Kiedy efekt Twoich działań sprawił Ci satysfakcję?

Krok trzeci

Pomyśl teraz o tym, jakie aktywności zazwyczaj sprawiają Ci największą przyjemność. Jakie zadania realizujesz z taką frajdą, że czas mija Ci niepostrzeżenie? Którą część swojej codziennej pracy najbardziej lubisz? W których jej elementach jesteś naprawdę dobra?

Krok czwarty

Przejdźmy na chwilę do posiadanych przez Ciebie umiejętności. Na czym się znasz? Może potrafisz obsługiwać jakieś systemy informatyczne? Znasz języki obce? Przepisy prawa masz w małym palcu? Excel nie ma przed Tobą tajemnic? Prowadzisz rozliczenia podatkowe całej rodziny? A może po godzinach pracy zajmujesz się programowaniem, fotografią, grafiką komputerową? Majsterkujesz? Szyjesz ubrania i akcesoria?

Wypisz wszystkie te, tzw. twarde umiejętności! Zobacz, jak długa będzie ta lista!

Krok piąty

Skoro przyjrzałaś się już swoim umiejętnościom, to pora teraz na kompetencje miękkie. Pomyśl przez chwilę – jaka jesteś? Z jakimi wyzwaniami w pracy czy w domu radzisz sobie najlepiej? Czy będą to kwestie organizacyjne i logistyczne, a może masz dużo cierpliwości i potrafisz zachować spokój w każdej sytuacji? Może świetnie budujesz relacje z innymi ludźmi albo masz dar przekonywania do swoich pomysłów? Jesteś kreatywna i bez trudu znajdujesz rozwiązania problemów biznesowych? Masz nadzwyczajne kompetencje analityczne i rzadko się mylisz, pracując z liczbami?

Postaraj się wypisać wszystkie kompetencje, które przyjdą Ci do głowy. Nie oceniaj ich od razu, nie szukaj przykładów sytuacji, kiedy nie udało Ci się ich zastosować. Skup się na pozytywnych doświadczeniach. Poczuj swoją siłę!

Podsumowanie

Popatrz na to wszystko, co zapisałaś – zobacz, jak wiele zasobów posiadasz! Jak wiele talentów w sobie nosisz! Jak się teraz czujesz? Czy zobaczyłaś siebie w nieco innym świetle? Czy coś Cię zaskoczyło?

Ostatni krok to podsumowanie tego wszystkiego i zrobienie finalnej listy Twoich najcenniejszych zasobów. Które z nich są dla Ciebie największym źródłem siły i satysfakcji? Które chcesz wykorzystywać każdego dnia w pracy?

Jeśli chcesz jeszcze bardziej oswoić się ze swoimi atutami, możesz wydrukować tę ostatnią planszę (lub przygotować własną) i przyczepić ją sobie w jakimś widocznym miejscu. Dzięki temu łatwiej będzie Ci pamiętać o tym, jakie zasoby posiadasz. Łatwiej będzie Ci też o nich opowiadać podczas przyszłych rozmów kwalifikacyjnych!

Daj mi znać, czy to ćwiczenie było pomocne i czy odkryłaś coś nowego 🙂

Powodzenia!

PLIKI DO POBRANIA:
Krok pierwszy
Krok drugi
Krok trzeci
Krok czwarty
Krok piąty
Podsumowanie

14 lipca 2020 2 komentarze
3 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

Jak znaleźć dobrego pracodawcę? Wskazówki dla szukających pracy, cz. 1.

by asia 7 lipca 2020

Ostatnio docierają do mnie głosy o tym, jak niektóre firmy traktują kandydatów podczas spotkań rekrutacyjnych. Bez szacunku, bez informacji zwrotnej, bez szansy na zadawanie pytań. Sami z kolei zadają zakazane pytania, pozwalają sobie na niewybredne komentarze. Część tych historii dotyczy małych przedsiębiorstw, gdzie rekrutacje prowadzone są bezpośrednio przez menedżera czy właściciela, ale zdarzają się również opowieści o nieprofesjonalnych rekruterach z większych firm i korporacji.

Czy mają do tego prawo? Czy to, że szukasz pracy stawia Cię w pozycji osoby, której nie trzeba szanować? Czy to, że tak wiele ludzi jest obecnie bez pracy i czasami desperacko poszukuje nowego zatrudnienia to powód, dla którego o kandydatów nie trzeba się już starać? Być może niektóre firmy tak to sobie tłumaczą. Że przecież, jeśli nie Ty, to za Tobą jest kolejka chętnych na to stanowisko. Że po czasach „rynku pracownika” nareszcie przyszedł ich czas. Ale absolutnie nie możemy na to pozwalać!

Dlatego przygotowałam dzisiaj kilka wskazówek dla poszukujących pracy. Dzięki nim zbierzesz więcej informacji o potencjalnym pracodawcy i zwiększysz swoje szanse na wybranie dobrego dla siebie miejsca pracy. Zminimalizujesz też ryzyko rozczarowania już po otrzymaniu oferty i konieczności szybkiego szukania nowej firmy.

To pierwsza część, bo trudno w jednym tekście wyczerpać ten temat, ale mam nadzieję, że znajdziesz tutaj wartościowe podpowiedzi dla siebie.

Korzystaj ze sprawdzonych źródeł ogłoszeń

Czy wiesz, gdzie szukać ogłoszeń o pracę? Jeśli mieszkasz w większym mieście – wybór jest bardzo prosty. Większość średnich i dużych przedsiębiorstw korzysta z portalu pracuj.pl lub pokrewnych typu praca.pl, infopraca.pl itp. Swoje ogłoszenia publikują też na LinkedIn oraz własnych stronach www, a ostatnio coraz popularniejszy staje się także OLX. Mniejsze firmy chętniej korzystają właśnie z OLX, a także kanałów takich jak Facebook, lokalne portale informacyjne czy własne strony internetowe. Czasami ogłoszenia lądują także w lokalnych gazetach.

Chcę zwrócić Twoją uwagę, żeby ostrożnie podchodzić do ofert publikowanych na OLX, w mediach społecznościowych czy na lokalnych portalach informacyjnych. O ile założenie konta na dużych portalach z ogłoszeniami wymaga podpisania z nimi umowy i weryfikacji pracodawcy, o tyle w przypadku OLX czy jemu podobnych kanałów jest to dużo prostsze i takie ogłoszenie może zamieścić każdy. To duży atut dla mniejszych firm, ale może także stanowić zagrożenie.

Może się bowiem okazać, że wysyłasz CV ze swoimi danymi wcale nie do tej firmy, do której chciałaś się zgłosić. Co możesz zatem robić? Warto sprawdzić, czy to przedsiębiorstwo, które zamieściło ogłoszenie faktycznie istnieje – możesz to zrobić np. szukając o nich informacji w Google. Jeśli mają stronę internetową – sprawdź, czy znajdziesz tam ogłoszenie o takiej samej treści. Jeśli ogłoszenie pojawia się na Facebooku – sprawdź, czy konto, które je opublikowało faktycznie jest związane z daną firmą.

Jeśli na dużych portalach nie ma ogłoszeń z Twojej okolicy, zachęcam, żeby sprawdzić sobie na mapie Google, jakie firmy zlokalizowane są niedaleko. Warto wtedy szukać kontaktu z nimi bezpośrednio (strona www, mail, telefon) i dowiadywać się, czy nie poszukują kogoś o Twoim profilu zawodowym. Wtedy masz pewność, że Twoje dane trafią do odpowiedniego przedsiębiorstwa.

Szukaj informacji

Aby dowiedzieć się, czy dana firma faktycznie będzie dla Ciebie dobrym miejscem pracy poszukaj informacji na jej temat. W pierwszej kolejności zapoznaj się z jej stroną internetową lub profilem na FB (mniejsze firmy często zamiast strony www wolą używać fanpage na Facebooku). Poczytaj o tym, jaki jest profil ich działalności, zobacz w jaki sposób się komunikują, jakie wartości realizują. Sprawdź czy wśród znajomych nie masz osób, które tam pracują lub pracowali – to zawsze najpewniejsze źródło informacji, bo może Ci zdradzić jak praca wygląda od kuchni.

Poszukaj opinii o tej firmie. Najprostszy sposób to oczywiście wyszukiwarka Google. Nie zawsze uda Ci się znaleźć opinie innych pracowników, ale moim zdaniem opinie klientów będą równie istotne. Jeśli pracodawca ma kiepskie opinie wśród klientów i nie są oni zadowoleni z jego usług, a Ty miałabyś np. zajmować się sprzedażą, to taka informacja będzie cenną wskazówką. Można na jej podstawie sądzić, że osiąganie celów sprzedażowych w tym konkretnym miejscu będzie prawdopodobnie dużym wyzwaniem.

Pamiętaj jednak, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Tak samo jedna czy dwie kiepskie opinie nie powinny być dyskwalifikujące. Niestety, nawet najlepszym może się trafić jeden niezadowolony pracownik czy klient, który nie dostał tego, czego chciał. Mówi się, że jeden usatysfakcjonowany klient powie o tym jednej, może czasem dwóm osobom. Ten niezadowolony zawsze najgłośniej dzieli się takimi historiami i trafia ze swoją opinią nawet do 10 osób. Tacy klienci niestety chętniej też piszą komentarze w sieci.

Zwróć zatem uwagę na to, jakie opinie przeważają, ile ich jest i jak dawno zostały zamieszczone. Jeśli jest kilka negatywnych pośród setek zadowolonych klientów lub jeśli krytyczne komentarze zostały zamieszczone kilka lat temu, podejdź do nich z dystansem.

Zadawaj pytania

Kiedy trafisz już na rozmowę kwalifikacyjną, pamiętaj, że to dla ciebie najlepszy moment, by dowiedzieć się jak najwięcej. Spotkanie z pracodawcą ma Ci posłużyć do tego, aby zebrać informacje niezbędne do podjęcia decyzji, czy będziesz chciała przyjąć ich ofertę pracy. Zastanów się więc wcześniej, co chciałabyś wiedzieć. Co jest dla Ciebie najważniejsze? Od czego zależy Twoja satysfakcja z pracy? Co sprawi, że będziesz chciała związać się z tą firmą na dłużej?

Więcej o tym po co zadawać pytania i jak to robić mądrze przeczytasz tutaj.

Reaguj!

Zwróć też uwagę na samą atmosferę spotkania i zachowanie przedstawicieli firmy. Jeśli podczas rozmowy zdarzy się coś niepokojącego, nie ignoruj tych sygnałów. Na przykład jeżeli rekuter lub menedżer/właściciel firmy traktują Cię nieuprzejmie, zachowują się niekulturalnie (np. używają wulgaryzmów), reaguj. Nie musisz się na to zgadzać. W chwili wątpliwości, czy jednak nie puścić tego mimo uszu, zadaj sobie pytanie – czy ktokolwiek zasługuje na takie traktowanie? Czy naprawdę chcesz pracować w firmie, gdzie pracownicy zachowują się w taki sposób?

Podobnie, jeśli zadawane są pytania dotyczące Twoich planów rodzinnych (np. czy ma pani dzieci / kiedy planuje pani mieć dzieci), Twoich poglądów politycznych, Twojej wiary czy orientacji seksualnej. W procesie rekrutacji pytania te są zakazane i nie mogą być podstawą do podjęcia decyzji o wyniku procesu. Dlatego nie musisz na nie odpowiadać.

Słyszałam też historie, w których prowadzący rekrutację pozwalali sobie na niestosowne komentarze typu „jest pani za gruba na to stanowisko” czy „z taką twarzą nie ma pani szans na tę pracę”. To kolejne nieakceptowalne zachowania, których nie wolno ignorować. Poza faktem, że nie wygląd czy waga podlegają ocenie w procesie rekrutacji, dochodzi jeszcze kwestia elementarnej kultury osobistej i profesjonalizmu. Gdyby mnie spotkało coś takiego, nie wahałabym się ani chwili, by zrezygnować z dalszej rozmowy.

Reagowanie na takie sytuacje jest ogromnie ważne, bo pokazuje przedstawicielom firm, że ich zachowanie jest nieakceptowalne. Że w procesie rekrutacji nie ma wielkich właścicieli czy wszechwładnych rekruterów i maluczkich kandydatów, którzy nie zasługują na szacunek. Bo przecież każda ze stron ma coś do zaoferowania. A jeśli chcą znaleźć pracownika, muszą zmienić swoje podejście. Dlatego nie możemy pobłażać tym niestosownym zachowaniom, bo w ten sposób dajemy swoje przyzwolenie na takie postępowanie.

Daj sobie czas

Wiem, że łatwo się mówi. Kiedy od dłuższego czasu szukasz pracy, to czasami nie masz już siły walczyć i chcesz, żeby ktoś Cię po prostu zatrudnił. Czasami determinacja jest już tak duża, że jesteśmy gotowi wziąć pierwszą lepszą ofertę. Ale uwierz mi, nie warto. Podjęcie współpracy z firmą, która już na etapie rekrutacji nie okazuje Ci szacunku nie wróży nic dobrego. Potem będzie tylko gorzej. Czy na pewno chcesz pracować w miejscu, gdzie nie będziesz szanowana i traktowana po partnersku? Albo dla firmy, która oferuje kiepskie produkty/usługi i nikt nie chce ich kupować? Ile to Cię będzie potem kosztowało stresu?

Decyzja zawsze należy do Ciebie, ale pamiętaj, że masz wybór. Daj sobie czas. Warto poświęcić dłuższą chwilę na etap zbierania informacji i opinii, aby potem uniknąć rozczarowań i przykrych sytuacji.

Mam nadzieję, że teraz będzie Ci trochę łatwiej odnaleźć się w poszukiwaniach nowego pracodawcy i znajdziesz dla siebie dobre miejsce. Takie, w którym Twoje kompetencje zostaną docenione, a Ty będziesz miała satysfakcję z tego, co robisz. Zasługujesz na to! Trzymam za Ciebie kciuki!

A jeśli chcesz się podzielić doświadczeniami z własnych poszukiwań, daj znać w komentarzu 🙂

fot. Unsplash

7 lipca 2020 2 komentarze
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

Jakiej pracy szukasz? Ćwiczenie coachingowe

by asia 1 lipca 2020

Zawsze, gdy rozpoczynam pracę z nowym klientem w coachingu kariery, pierwszy etap to ustalenie dokąd mamy dotrzeć: jaki jest cel naszej podróży? Czy chodzi o zmianę pracy, znalezienie zupełnie nowej drogi zawodowej, uzyskanie awansu czy jeszcze coś innego? Co konkretnie miałoby się wydarzyć? Z czym klient chce się zmierzyć, czemu się przyjrzeć, na co przygotować?

Często słyszę wtedy ogólniki takie jak: nie jestem zadowolona z mojej pracy, chcę się przebranżowić, chcę robić coś ciekawszego, więcej zarabiać albo po prostu chcę czerpać większą satysfakcję z pracy. To oczywiście zrozumiałe pragnienia – wszyscy chcemy, żeby było nam lepiej. Daleko im jednak do miana sprecyzowanych celów.

Dlatego dzisiaj opowiem Ci o tym, od czego zacząć, jeśli pragniesz zmiany zawodowej. Chcę Ci zaproponować ćwiczenie coachingowe (a o samym coachingu więcej przeczytasz tutaj) – zwane kołem wartości, które może w tym pomóc. Będzie ono polegało na przyjrzeniu się różnym obszarom Twojej pracy i analizie, które są dla Ciebie najważniejsze. W efekcie zobaczysz, jakiej zmiany potrzebujesz.

Co będzie potrzebne?

-> przynajmniej 20 minut wolnego czasu, w ciszy i samotności,
-> duża kartka papieru albo notes/zeszyt
-> długopis/ołówek/cienkopis – w zależności od tego, czym lubisz pisać,
-> mogą się też przydać zakreślacze lub długopisy/cienkopisy w innych kolorach, ale nie są niezbędne.

Krok pierwszy – wartości

Zamknij oczy i pomyśl, co w pracy jest dla Ciebie najważniejsze. Co sprawia, że wstajesz rano z łóżka, by się do niej wybrać? Czy są to relacje ze współpracownikami, kwestie finansowe, a może po prostu lubisz to, co robisz? Czego brakuje Ci w obecnej firmie, a ma dla Ciebie duże znaczenie? Czego brakuje Ci na obecnym stanowisku?

zdjęcie własne

Następnie narysuj na kartce duże koło. Podziel je na części – najlepiej od razu na 8. W tych wydzielonych trójkącikach wpisz skrótowo po jednej wartości, spośród tych, o których pomyślałaś przed chwilą. Np. wynagrodzenie, atmosfera, zespół, ciekawe projekty, itd. Wpisz wszystko, co przychodzi Ci do głowy, nie analizując tego zbytnio. Na to będzie jeszcze czas. Jeśli okaże się, że zabrakło Ci miejsca, bo Twoich wartości wyszło więcej niż 8, zawsze możesz podzielić trójkąty na kolejne części.

Krok drugi – analiza

Teraz mam dla Ciebie kilka pytań, które pomogą w analizie i odkryciu tego, co dla Ciebie najważniejsze.

Popatrz na swoje koło wartości dotyczących pracy. Co czujesz? Czy realizujesz je wszystkie tak, jak byś tego chciała każdego dnia? Czy są wśród nich takie, których nie realizujesz w ogóle?

Zastanów się, na ile jesteś zadowolona z tego, jak obecna sytuacja pozwala Ci wypełniać te wartości. Które obszary wyglądają tak, jak byś tego pragnęła, a którym brakuje jeszcze do pełni Twojej satysfakcji? Może otrzymujesz teraz świetne wynagrodzenie, ale atmosfera jest kiepska, a projekty nudne? Albo odwrotnie – to, co robisz daje Ci ogromną frajdę, ale jesteś za to słabo wynagradzana?

zdjęcie własne

Która z tych wartości jest dla Ciebie najważniejsza? Zaznacz ją na kole – możesz użyć kolorowego długopisu, zakreślacza lub podkreślić ją w inny sposób. Ważne, żebyś umiała ją rozpoznać, kiedy za jakiś czas znów spojrzysz na koło. Dlaczego wybrałaś właśnie tę wartość? Co sprawia, że bez niej praca nie będzie miała dla Ciebie sensu?

A która wartość ma dla Ciebie najmniejsze znaczenie spośród zebranych w kole? Skoro się tutaj znalazła, na pewno jest istotna, ale na tle pozostałych może nie jest dla Ciebie tak kluczowa. Pamiętaj, że nie ma firm i stanowisk idealnych, więc prawdopodobne jest, że w nowym miejscu nie uda się każdej z Twoich wartości zrealizować w 100%. Bez której mogłabyś jednak czerpać satysfakcję z pracy? Dlaczego wybrałaś właśnie tę?


Krok trzeci – ocena satysfakcji

zdjęcie własne

Popatrz na każdą wartość i odpowiedz sobie na pytanie: na ile procent jesteś dziś zadowolona z tego obszaru? Czy jest to 10-20%, a może 80%? Zapisz wynik pod nazwą wartości.

Przy której wartości Twoja satysfakcja jest najniższa? Z czego to Twoim zdaniem wynika? Czy to kwestia tej konkretnej firmy, Twojego stanowiska i kwalifikacji, sytuacji? A może jeszcze czegoś innego? Może od jakiegoś czasu ta praca Cię uwierała jak kamyk w bucie, ale nie zastanawiałaś się nigdy głębiej nad tym, co jest dla Ciebie ważne, więc nie zdawałaś sobie sprawy, co dokładnie zabiera Ci satysfakcję?

A może to, że nie realizujesz tej konkretnej wartości to Twój wybór? Może dzięki temu zyskujesz coś innego, w jakimś ważniejszym dla siebie obszarze? Może tak naprawdę wolisz się skupić na innych rzeczach? To nic złego, ważne tylko, aby sobie uświadomić, dlaczego działamy tak, jak działamy.

Przy której wartości satysfakcja jest najwyższa? Jeśli to jednocześnie najważniejszy dla Ciebie czynnik, jesteś wielką szczęściarą. Jeśli nie, warto się zastanowić, co to dla Ciebie oznacza. Czy to, że jesteś tak bardzo zadowolona z tego obszaru to Twoja zasługa, a może tak wyszło – kwestia przypadku, zbiegu okoliczności? A może włożyłaś bardzo dużo pracy, by mieć tak dużą satysfakcję właśnie z tego?

Zwróć jeszcze uwagę na to, z ilu obszarów jesteś zadowolona (70% satysfakcji i więcej), a z ilu nie. Jak to się rozkłada na Twoim kole? Które czynniki przeważają? Czy te najważniejsze dla Ciebie to te, w których masz największą satysfakcję teraz?

Krok czwarty – podsumowanie

Twoje koło wartości zawodowych jest gotowe. Przyjrzyj mu się uważnie. Jakie wzbudza w Tobie uczucia? Czy coś Cię w nim zaskoczyło? Co odkryłaś nowego dzięki niemu?

Który z tych wymienionych przez Ciebie obszarów ma największy wpływ na Twoją ogólną satysfakcję z pracy? Który najmocniej popycha Cię do myślenia o zmianie? Którym obszarem chciałabyś się zająć w pierwszej kolejności? Zaznacz go tak, aby wyróżniał się na tle pozostałych.

Jak poprawa satysfakcji z realizacji tej jednej wartości przełoży się na pozostałe? Może wystarczy Ci, jeśli będziesz „tylko” więcej zarabiać albo „tylko” realizować bardziej ambitne zadania? A może potrzebujesz zmiany w kilku obszarach, by odczuć wreszcie satysfakcję z pracy?

Jakiej pracy szukasz?

Kiedy określisz już sobie, którym obszarem chcesz się zająć na początku, spróbuj przełożyć to na język celów. Jaki jest wobec tego Twój cel? Jakiej zmiany konkretnie pragniesz? Jakiej pracy szukasz? Co będzie w niej najważniejsze?

Jeśli na przykład numerem jeden do zaopiekowania na początek są kwestie finansowe, Twoim celem może być znalezienie lepiej płatnej pracy. Jeśli jednak jesteś zadowolona ze wszystkiego oprócz wynagrodzenia, może bardziej sensowne będzie zawalczenie o podwyżkę lub awans w obecnym miejscu pracy? Albo udział w jakiejś rekrutacji wewnętrznej?

Jeśli bardziej niż finanse doskwiera Ci na przykład atmosfera w zespole albo zakres realizowanych zadań, zastanów się co możesz z tym zrobić. Jakie masz możliwości? Pamiętaj, że zawsze jest ich więcej niż tylko zmiana pracodawcy. Może powinnaś porozmawiać ze swoim szefem o tym, czego Ci brakuje? Może są jakieś opcje, z których nie zdawałaś sobie wcześniej sprawy?

Na dole, pod kołem wartości, napisz, co chcesz osiągnąć, co zmienić, jaki jest Twój cel. Postaraj się jak najlepiej go sprecyzować i dookreślić.

Co się zmieni dla Ciebie, kiedy już go osiągniesz? Czemu jest tak ważny?

Po czym poznasz, że go zrealizowałaś? Jaka będzie konkretna miara Twojego sukcesu? W przypadku kwestii finansowych postawienie celu powinno być najprostsze – określ, jakie konkretnie wynagrodzenie chcesz otrzymywać. W przypadku innych obszarów, miarą sukcesu może być na przykład podniesienie satysfakcji z tych wyjściowych 20% do wyższego poziomu. Może na początek do 50%?

Pamiętaj, że aby cel działał na Ciebie motywująco musi być ambitny, ale jednocześnie realny do osiągnięcia. Nie stawiaj więc poprzeczki zbyt wysoko. Zacznij od określenia pierwszego, może małego, kroku w kierunku upragnionej przez Ciebie zmiany. To działa jak efekt motyla – nawet niewielka poprawa może stać się punktem startowym do większej zmiany.

Daj mi koniecznie znać, jak Ci się podobało to ćwiczenie i podziel się swoimi odkryciami. Powodzenia!

1 lipca 2020 0 comments
2 FacebookTwitterPinterestEmail
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA

Chcesz być na bieżąco? Zapisz się, żeby nie przegapić kolejnych wpisów, materiałów i szkoleń!

Dziękuję!

UWAGA! 

Sprawdź swoją skrzynkę e-mail i potwierdź zapis!
Bez tego moje wiadomości nie będą do Ciebie docierać. 

Bądźmy w kontakcie

Facebook Instagram Linkedin Email

kategorie

  • Macierzyństwo (18)
  • Odskocznia (3)
  • Praca i rozwój (39)
  • Rozmowa kwalifikacyjna (10)
  • POLITYKA PRYWATNOŚCI STRONY MAMAZHR.PL

@2019 - 2022 Mama z HR. Wszelkie prawa zastrzeżone


Back To Top
Mama z HR
  • STRONA GŁÓWNA
  • O MNIE
  • OFERTA
  • MOJA KSIĄŻKA
  • BLOG
  • SKLEP
  • KONTAKT

Shopping Cart

Close

Brak produktów w koszyku.

Close