Mama z HR
  • STRONA GŁÓWNA
  • O MNIE
  • OFERTA
  • MOJA KSIĄŻKA
  • BLOG
  • SKLEP
  • KONTAKT
Monthly Archives

grudzień 2020

Praca i rozwój

Zainteresowania w CV – czy je wpisywać, a jeśli tak, to jak?

by asia 23 grudnia 2020

Pamiętasz jak pisałam o uniwersalnych zasadach tworzenia dobrego CV? (KLIK) Znalazła się tam wskazówka, że dobrze przygotowany dokument pokazuje Cię jako profesjonalistkę i przekazuje najważniejsze informacje o Twoich kompetencjach oraz posiadanym doświadczeniu. Co zatem zrobić z sekcją „Zainteresowania”, która mówi bardziej o Twoim życiu prywatnym?

Jaka jest jej rola w CV, czy warto ją uzupełniać i o jakich pasjach pisać w swoim życiorysie? Ten tekst powstał, by rozwiać Twoje wątpliwości w tym zakresie!

Różne szkoły

Próbowałam odszukać informację, skąd ta sekcja się w ogóle wzięła, ale bez większych sukcesów. To, na co trafiłam, to dziesiątki portali z poradami, jakie zainteresowania w CV umieścić, żeby wydawać się ciekawszym kandydatem. No właśnie – chyba dlatego ja nie jestem wielką fanką tej części życiorysu. Tak wiele razy spotkałam się z tym, że kandydaci podawali nieprawdziwe informacje o swoim hobby, że zaczęłam wątpić w sens ich zamieszczania.

Ale spotkałaś się pewnie z powiedzeniem, że ilu ludzi, tyle opinii. W przypadku rekruterów jest tak samo. Każdy ma nieco inne spojrzenie na to, co powinno się znaleźć w CV i w jakiej postaci. Różne są szkoły, także jeśli chodzi o sekcję z zainteresowaniami. Dlatego decyzję musisz podjąć sama, a ja postaram się ułatwić Ci to zadanie.

Wpisywać zainteresowania czy nie wpisywać?

Nie ulega wątpliwości, że w niektórych przypadkach uzupełnienie tej sekcji może pomóc w zbudowaniu wizerunku atrakcyjnej kandydatki. Na przykład kiedy szczerze interesujesz się tym, co jest powiązane z przedmiotem Twojej pracy. W takiej sytuacji warto zamieścić taką informację w CV.

Nie do końca zgadzam się jednak z tym, aby na podstawie podanych informacji o hobby wyciągać daleko idące wnioski o tym, jaką jesteś osobą. Na przykład to, że ja uwielbiam oglądać Formułę 1 wcale nie musi oznaczać, że sama chciałabym uprawiać taki sport. Nie musi też oznaczać, że lubię rywalizację czy ryzyko. Jeśli gram w piłkę ręczną (sport drużynowy), nie będzie to oznaczało, że na pewno w pracy będę też graczem zespołowym. Ludzie są tak skomplikowanymi istotami, że tego rodzaju uproszczenia mnie złoszczą. Rekruterzy nie powinni opierać się w swoich rekomendacjach na domysłach czy prostych schematach.

Oczywiście prawdą jest, że Twoje zainteresowania mogą stać się ciekawym tematem do rozpoczęcia rozmowy i przełamania pierwszych lodów. Wiele razy sama w tym celu zadawałam pytanie o hobby. Poza tym cudownie się słucha osób, które z pasją opowiadają o tym, co lubią robić w wolnym czasie. Co ciekawe, te zainteresowania wcale nie muszą być bardzo oryginalne i wyjątkowe. Ważniejszy jest sposób opowiadania i autentyczność. Dla przykładu miałam kiedyś kandydatkę, która brała udział w zawodach freesbie. Nie wiedziałam nawet, że można to uznać za sport, ale kandydatka mówiła o tym z taką pasją, że zachęciła mnie do spróbowania!

Czy niewpisanie żadnych zainteresowań w jakiś sposób zmniejsza Twoje szanse otrzymania zaproszenia na spotkanie czy oferty pracy? Absolutnie nie. Dużo gorsze będzie wpisanie tam nieprawdy, co rekruter może w łatwy sposób wyłapać podczas rozmowy. Pamiętaj, że żadna firma nie będzie chciała zaoferować pracy komuś, kto skłamał na etapie rekrutacji.

Jakie hobby wpisać?

Jeśli zdecydujesz się na uzupełnienie tej sekcji, mam dla Ciebie kilka wskazówek.

1. Wpisuj tylko prawdziwe informacje!

Choć może to brzmieć jak banał, niestety nadal wielu kandydatów ulega pokusie koloryzowania rzeczywistości. Niektórzy chcą się wyróżnić oryginalnymi zainteresowaniami, więc wpisują rzeczy, które robią wrażenie, ale nie mają wiele wspólnego z prawdą. Inni umieszczają w tej sekcji to, co utarło się zamieszczać – np. książki / muzyka / film. Zdarza się, że robią to nawet jeśli aktualnie czytają tylko lektury z dzieckiem, słuchają piosenek, które polecają panie z przedszkola i oglądają głównie Psi Patrol na zmianę ze Świną Peppą.

Dlatego jeśli chcesz coś napisać o swoich zainteresowaniach, napisz prawdę. Ona nie musi być super oryginalna czy robiąca wrażenie, wystarczy, że będzie Twoja. Jeśli w wolnym czasie lubisz spacerować po lesie, możesz to wpisać. Oglądasz seriale? To także może się znaleźć w tej sekcji. Grasz w gry planszowe i wyszukujesz coraz to nowe tytuły, żeby zaciekawić swoje dzieci? To też dobry pomysł.

Zanim zdecydujesz, jaką informację dodasz w tym miejscu zastanów się, czy będziesz potrafiła o tym opowiedzieć, jeśli rekruter zada Ci jakieś pytanie.

2. Bądź konkretna

Jeśli interesujesz się literaturą, to zwykle jakimś konkretnym gatunkiem. Podobnie jest z muzyką i filmem, a w zasadzie chyba można powiedzieć że ze wszystkim. Nie znam osoby, która interesowałaby się każdym sportem, ale znam wiele takich, które interesują się konkretnymi dziedzinami – np. piłką nożną czy tenisem ziemnym. Dlatego, kiedy piszesz o swoim hobby, bądź maksymalnie precyzyjna. Możesz określić autora, którego książki czytasz najchętniej lub gatunek muzyki / filmu, o którym najwięcej wiesz. Tak samo będzie z każdą inną kategorią – od podróży, przez wspomniane sporty czy motoryzację. Uogólnione zainteresowania nic o Tobie nie powiedzą, więc można je spokojnie pominąć.

3. Nie wpisuj rzeczy kontrowersyjnych

Ostatnia wskazówka, jaką chciałabym Ci podarować, to żebyś zrezygnowała z wpisywania zainteresowań, które ktoś mógłby uznać za kontrowersyjne. Dla przykładu miałam kiedyś kandydatkę, która wpisała „Pole dance”, czyli taniec na rurze. O ile na mnie nie zrobiło to żadnego wrażenia, o tyle skojarzenia i reakcje menedżerów były różne. Nie warto ryzykować, że trafisz na kogoś, kto z tak błahej przyczyny odrzuci Twoją aplikację.

Zwróć także uwagę, żeby Twoje CV nie zdradzało poglądów politycznych czy religijnych (np. udział w spotkaniach duszpasterskich czy grupach biblijnych jako hobby). Są to dane wrażliwe, które nie powinny się znaleźć w takim miejscu ani stanowić kryterium wyboru kandydata.

Twoja decyzja

Na koniec powiem bardzo dobitnie, że to, czy wpisywać prywatne zainteresowania w CV, zależy całkowicie od Ciebie. Jeśli czujesz się z tym dobrze i chcesz opowiedzieć o tym, co robisz poza pracą – śmiało! Warto to zrobić szczególnie jeśli masz hobby powiązane z pracą, o którą się starasz (np. aplikujesz do butiku modowego, a od lat interesujesz się trendami w modzie). Jeśli jesteś zakochana w branży, do której zgłaszasz swoją kandydaturę (np. klub sportowy, biuro podróży, itp.), jak najbardziej możesz o tym napisać. Jeżeli jest coś, co Cię wyróżnia lub czym chciałabyś się w takim miejscu pochwalić (np. sukcesy sportowe czy udział w akcjach charytatywnych), pisz o tym bez obaw.

Jeśli jednak z różnych względów czujesz, że stworzenie takiej sekcji wymagałoby od Ciebie naciągania prawdy lub po prostu nie chcesz się dzielić swoimi zainteresowaniami na etapie CV – nie musisz tego robić. Hobby nie stanowi kryterium selekcji aplikacji, jest informacją poboczną. Powiedziałabym nawet, że w porównaniu z opisem Twojego doświadczenia i posiadanych kompetencji będzie to najmniej istotna sekcja.

Mam nadzieję, że teraz będzie Ci łatwiej podjąć decyzję, co wpisywać w swoim życiorysie.

Powodzenia!

23 grudnia 2020 2 komentarze
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

Już wychodzisz? Sprawdzony sposób na „krzywe spojrzenia” w pracy

by asia 2 grudnia 2020

Za każdym razem, gdy rozmawiam z mamami o ich obawach, związanych z powrotem do pracy, pojawia się wątek tzw. „krzywych spojrzeń”. Tak określane są wszystkie zachowania współpracowników i/lub szefa, kiedy w sposób niewerbalny chcą wyrazić niezadowolenie. Bardzo wiele mam obawia się, że po powrocie do pracy będą musiały się mierzyć z takimi reakcjami i wiem, że na samą myśl o tym dostają gęsiej skórki.

Znowu bierzesz zwolnienie, bo Twoje dziecko choruje? Już wychodzisz? Jutro macie szczepienie, więc znowu będziesz później? Potrzebujesz urlopu, żeby pojechać z dzieckiem na kontrolę do lekarza? Niby niewinne pytania, ale uruchamiają jakąś lawinę wyrzutów sumienia i frustracji. A jeśli do tego dojdzie przewrócenie oczami lub niezbyt sympatyczny ton głosu, to matki są już bliskie załamania nerwowego. Skąd to wiem? Bo przypuszczałam, że ze mną będzie podobnie, więc opracowałam strategię, by nie dać się wpędzić w poczucie winy. I żeby było jasne – nie dać się samej sobie, bo wbrew pozorom nie robią nam tego inni ludzie. Robimy to sobie same! I to jest w tym wszystkim najstraszniejsze!

Dlatego dziś opowiem o tym, jak przeciwdziałać temu procederowi -> jak zatroszczyć się o sobie przed i po powrocie do pracy.

Słuchamy różnymi uszami

Zdarzyło Ci się kiedyś słuchać tej samej wypowiedzi, co ktoś obok, a zupełnie inaczej zrozumieć jej przekaz? To bardzo częste zjawisko! Na przykład Twoja teściowa pyta: „Zrobiłaś to danie wg swojego przepisu?”. Co wtedy słyszysz? Czy jest tam zarzut, że to, co przygotowałaś jest niesmaczne? Że nie udało Ci się go zrobić dobrze i jesteś kiepską gospodynią? A może zdziwienie, bo nigdy wcześniej nic takiego nie jadła? A może słyszysz tam po prostu pytanie, wg czyjego przepisu postępowałaś? Co wtedy słyszy Twój mąż albo dzieci?

Tym prostym przykładem chcę Ci pokazać, że jako ludzie mamy tendencję do nakładania swoich interpretacji na to, co mówią do nas inni ludzie. Co ciekawe, te interpretacje mogą być zupełnie różne dla różnych osób, czyli Ty i Twój mąż (lub dowolna osoba, która razem z Tobą słucha jakiejś wypowiedzi) możecie z jednej wypowiedzi wyciągnąć zupełnie inne wnioski.

Dlatego jestem ogromną fanką teorii von Thuna, wg której słuchamy na różnych poziomach – niejako różnymi uszami. Wyróżnia on:
-> ucho rzeczowe, które słyszy fakty – to poziom mówienia i rozumienia wprost, cechuje go pragmatyzm i rzeczowość;
-> ucho apelu (apelowe), które doszukuje się w wypowiedziach innych osób informacji o ich potrzebach lub oczekiwaniach;
-> ucho ujawniania samego siebie, które koncentruje się na tym, co mówi o sobie nadawca wypowiedzi;
-> ucho relacji (drażliwe), które dotyka emocji oraz analizuje stosunek nadawcy do odbiorcy – co on o mnie myśli, co czuje.

W zależności od tego, które ucho mamy bardziej wyczulone, zmieniać się będą nasze interpretacje. Dla przykładu weźmy komunikat „Już wychodzisz?” i przeanalizujmy, jakie mogą być jego interpretacje:
-> ucho drażliwe: On myśli, że wychodzę za wcześnie, czyli jestem mało zaangażowana w pracę!
-> ucho ujawniania siebie: On jest chyba zaskoczony, że tak szybko zleciał nam dzień pracy, może też chciałby już wyjść z biura.
-> ucho apelu: On chce żebym została dłużej i zajęła się jeszcze jakąś sprawą.
-> ucho rzeczowe: Tak, wychodzę, bo skończyłam już pracę na dzisiaj.

Tak samo może być z Twoimi interpretacjami tzw. „krzywych spojrzeń”. Nie możesz mieć pewności, że faktycznie są one krzywe, dopóki tego nie zweryfikujesz – nie sprawdzisz, czy współpracownik / szef naprawdę ma Ci coś za złe. Pamiętaj, że ton wypowiedzi, a czasami nawet całą wypowiedź nie muszą mieć wiele wspólnego z Twoim zachowaniem. Może Twój rozmówca ma dzisiaj gorszy dzień, źle się czuje albo ktoś wyprowadził go z równowagi. Nie bierz od razu do siebie tego rodzaju sytuacji.

Ile w tym samobiczowania?

Inny wątek, który chciałabym poruszyć w tym tekście dotyczy tego, że same wpędzamy się w poczucie winy. Nie wiem z czego to wynika. Czasem mam wrażenie, że z jakiegoś niezrozumiałego przekonania, że my-mamy jesteśmy na uprzywilejowanej pozycji. Że korzystamy z jakichś udogodnień, ułatwień, które nam się nie należą – same nie dajemy sobie do nich prawa, więc w reakcjach innych osób doszukujemy się potwierdzenia.

Co dokładnie mam na myśli – na przykład korzystanie z przerw na karmienie. Teoretycznie dzięki takim przerwom mama pracuje krócej (jeśli dwie przerwy skumuluje sobie w jedną, może skończyć pracę o godzinę wcześniej). W praktyce nie jest to dla mam czas na lenistwo i beztroski shopping. Taka mama leci często z językiem na brodzie do domu, żeby nakarmić malucha lub odciągnąć dla niego mleko w komfortowych warunkach (czyli nie w toalecie i z odrobiną prywatności). Wiem, że wiele mam czuje na sobie te „krzywe spojrzenia” w podobnych sytuacjach. Trudno oczywiście określić, ile w tych spojrzeniach faktycznej „krzywizny” i niezadowolenia współpracowników, a na ile to tylko projekcja i samobiczowanie mam.

Dlatego ja Cię bardzo zachęcam, żeby sobie przed powrotem przerobić takie niewspierające przekonania. Te myśli, które sprawiają, że czujesz się negatywnie oceniana i potęgują to, że doszukujesz się „krzywych spojrzeń” dookoła, jako potwierdzenia, że nie jesteś w porządku. Że nie zasługujesz na te wszystkie przywileje albo że nie pracujesz wystarczająco ciężko.

Możesz zacząć od wypisania tych przekonań. Pewnie znajdą się tam myśli typu:
Inni pracują ciężej ode mnie, bo ja zawsze wychodzę o 16/17/wstaw dowolną porę.
To, że wychodzę punktualnie z biura świadczy o moim braku zaangażowania.
Branie zwolnienia, gdy moje dziecko choruje nie jest w porządku wobec reszty zespołu.
Wcześniejsze wyjście z pracy (które odrabiam innego dnia) to luksus, z którego tylko ja mogę korzystać, bo jestem mamą.

Założę się, że sama już zaczynasz czuć, jak bardzo te przekonania dalekie są od prawdy. Posiadanie rodziny i to, że jest ona centralną częścią Twojego świata nie sprawia, że jesteś mało zaangażowana w pracę zawodową. To, że masz zobowiązania poza pracą, takie jak odbieranie malucha z przedszkola, szczepienia czy wizyty kontrolne u lekarza, nie sprawia, że jesteś nie w porządku. Inni pracownicy też mogą wyjść wcześniej z pracy, jeśli potrzebują coś załatwić.

Zadbaj o siebie

Pamiętaj, że nie masz wpływu na to, co myślą inne osoby – zwłaszcza takie, które nie znają całego obrazka i nie wiedzą, ile wysiłku kosztuje Cię łączenie macierzyństwa i pracy zawodowej. Zawsze jednak masz wpływ na to, co Ty myślisz o sobie i jakie wysyłasz sygnały światu. Jeśli całą sobą dajesz innym odczuć, że czujesz się wobec nich nie w porządku, to niejako dajesz im prawo „krzywo” na siebie patrzeć. Możesz w ten sposób potęgować, w jaki sposób postrzegają Twoją sytuację.

Dlatego nie przepraszaj i nie rób sobie wyrzutów. Każdy – niezależnie od tego czy ma dzieci, w jakiś sposób łączy życie prywatne z zawodowym i to jest normalne. Przecież robisz wszystko najlepiej jak w tych warunkach się da, prawda? Więc bądź dla siebie dobra, potraktuj siebie jak swoją dobrą przyjaciółkę i nie dowalaj sobie. A kiedy doświadczysz jakiegoś z „krzywych spojrzeń” spróbuj uruchomić inne ucho i poszukać bardziej optymistycznej interpretacji tego, co usłyszałaś.

Co jeśli się nie da i jedyna możliwa interpretacja sprawia Ci przykrość? Cóż, wtedy zawsze możesz sobie powiedzieć – On/ona jest niezadowolony/a, bo zrobiłam to i to. Ok, mogą być niezadowoleni, mają do tego prawo. Ja wiem, że zachowałam się najlepiej, jak mogłam w tej sytuacji. Tylko tyle i aż tyle. Zobaczysz, że samo zaakceptowanie tego niezadowolenia innych osób przy jednoczesnym pozytywnym podejściu do siebie przyniesie Ci ulgę. Bo warto być dla siebie dobrą. Wszystkie na to zasługujemy!

fot. Karolina Mrowińska

2 grudnia 2020 0 comments
1 FacebookTwitterPinterestEmail

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA

Chcesz być na bieżąco? Zapisz się, żeby nie przegapić kolejnych wpisów, materiałów i szkoleń!

Dziękuję!

UWAGA! 

Sprawdź swoją skrzynkę e-mail i potwierdź zapis!
Bez tego moje wiadomości nie będą do Ciebie docierać. 

Bądźmy w kontakcie

Facebook Instagram Linkedin Email

kategorie

  • Macierzyństwo (18)
  • Odskocznia (3)
  • Praca i rozwój (39)
  • Rozmowa kwalifikacyjna (10)
  • POLITYKA PRYWATNOŚCI STRONY MAMAZHR.PL

@2019 - 2022 Mama z HR. Wszelkie prawa zastrzeżone


Back To Top
Mama z HR
  • STRONA GŁÓWNA
  • O MNIE
  • OFERTA
  • MOJA KSIĄŻKA
  • BLOG
  • SKLEP
  • KONTAKT

Shopping Cart

Close

Brak produktów w koszyku.

Close