Mama z HR
  • STRONA GŁÓWNA
  • O MNIE
  • OFERTA
  • MOJA KSIĄŻKA
  • BLOG
  • SKLEP
  • KONTAKT
Monthly Archives

wrzesień 2020

Praca i rozwójRozmowa kwalifikacyjna

Od czego zależy Twój sukces w rekrutacji?

by asia 23 września 2020

Nie wiem, ile razy słyszałam teksty typu „chyba jestem beznadziejna, bo żadna firma nie odpowiedziała na moje CV” albo „musiałam wypaść koszmarnie podczas tamtej rozmowy kwalifikacyjnej, skoro nie zaoferowali mi pracy”. To dwa częste, ale nie mające wiele wspólnego z rzeczywistością, poglądy, dlaczego nie zdobyliśmy danej pracy. Jako że mocno podkopują one naszą pewność siebie oraz poczucie własnej wartości, postanowiłam się z nimi dzisiaj rozprawić. Mam nadzieję, że raz na zawsze! Bo im dłużej zajmuję się rekrutacją, tym wyraźniej widzę, jak niewielka jest świadomość tego procesu wśród kandydatów i kandydatek. Jak na tym zdjęciu powyżej – wszyscy widzą jakiś zarys, ale szczegóły rozmywają się we mgle. Dlatego myślę, że wielką wartością będzie moje rozprawianie się z takimi mitami.

Jeśli jesteś na etapie poszukiwania pracy i martwisz się, że „nikt Cię nie chce”, ten tekst jest dla Ciebie. Dowiesz się od czego zależy sukces w procesie rekrutacji i dlaczego nie wszystko jest w Twoich rękach.

Pseudo doradcom powiedz nie!

Tak jak nie cierpię mówców motywacyjnych, którzy reklamują się jako coache (ciągle się zbieram, żeby o tym napisać), tak wysypki dostaję na samą myśl o doradcach kariery, którzy nigdy sami nie zajmowali się rekrutacją. Niestety takie osoby często budują w swoich klientach fałszywe poczucie, że mają 100% kontroli i wpływu na to, co się dzieje w trakcie rekrutacji. Prawda jest inna, ale jak można byłoby sprzedawać swoje usługi doradcze, mówiąc, że mogę pomóc „tylko” zwiększyć Twoje szanse, ale nie mogę zagwarantować sukcesu? Jeśli ktoś podczas konsultacji kariery powie Ci, że zna jedyną, najlepszą drogę do zdobycia przez Ciebie wymarzonej pracy, uciekaj, gdzie pieprz rośnie.

Moim zdaniem, trzeba wreszcie rozprawić się z mitem, że wszystko jest w Twoich rękach. Z jednej strony możesz odebrać to jako coś optymistycznego – bo w końcu brak odpowiedzi od pracodawców nie będzie świadczył źle o Tobie i Twoim CV. Ciemna strona jest jednak taka, że tym samym musisz się pogodzić z faktem, że bez odrobiny szczęścia, Twój wysiłek może nie przynieść efektów. To też sprawia, że proces szukania pracy trwa zwykle dłużej, niż mogłabyś to sobie zakładać na początku.

To, co zrobisz ma znaczenie

Oczywiście Twoje CV i to, co powiesz podczas rekrutacji mają ogromne znaczenie, nie zrozum mnie źle. Dobrze napisany życiorys zwiększa szanse otrzymania zaproszenia na rozmowę. Twoje zachowanie, odpowiedzi na pytania oraz Twoje własne pytania zadawane podczas spotkania rekrutacyjnego są bardzo istotne. I to jest super wiadomość, bo na te czynniki masz wpływ.

To, w jakim stopniu dopracujesz i dopasujesz swój życiorys do oferty pracy, na którą chcesz aplikować, przełoży się później na ocenę Twojej kandydatury przez rekrutera. W tym momencie zapada pierwsza ważna decyzja – przesłać CV menedżerowi czy nie? I uwierz mi, były sytuacje, kiedy treść życiorysu bardzo pasowała do poszukiwanego przez nas profilu, ale sposób jej prezentacji (chaos, niechronologiczne zapisy, błędy ortograficzne, itp.) powodował, że nie przekazywałam takiego CV dalej. Ale kiedy nawet czasami zdecydowałam się je przekazać, menedżer nie chciał takiego kandydata poznać osobiście. Dlaczego, skoro twarde kompetencje się zgadzały? No właśnie, ale musisz pamiętać, że nie tylko one decydują.

Jeśli CV, które powinno być Twoją najbardziej na świecie dopieszczoną wizytówką, jest napisane niedbale, to jak będą wyglądały przygotowywane przez Ciebie materiały, dokumenty firmowe, maile? Skoro nie dbasz o swój wizerunek w oczach potencjalnych pracodawców, to czy będziesz dbała o wizerunek naszej firmy w oczach jej klientów? To wszystką są wątpliwości, jakie mogą pojawić się w głowie rekrutera. Dlatego to, co napiszesz w CV ma znaczenie.

Podobnie jak to, co powiesz podczas rozmowy kwalifikacyjnej – jak zaprezentujesz swoje kompetencje, jak będziesz opowiadać o swoich doświadczeniach, jaką relację zbudujesz z osobami rekrutującymi. Dlatego przygotowanie się do takiego spotkania jest na wagę złota. Konsultacja z kimś, kto rekrutował na podobne stanowisko albo pracował w tej firmie/tym zespole i może podpowiedzieć, jakich pytań się spodziewać, będą bezcenne. To chyba oczywiste. Ale nawet świetne przygotowanie nie da Ci gwarancji sukcesu.

Na co nie masz wpływu

Jakie zatem czynniki, będące poza Twoim zasięgiem, wpływają na to, czy otrzymasz zaproszenie na spotkanie? A potem ofertę pracy? Czego nie jesteś w stanie przewidzieć, o co zadbać?

Po pierwsze, wiele zależy od tego, jaką masz konkurencję. Mam tutaj na myśli innych kandydatów, którzy odpowiedzieli na to samo ogłoszenie. Jeśli ich CV są lepiej dopasowane, mają wyższe / bardziej adekwatne kwalifikacje, mogą zostać zaproszeni na spotkanie zamiast Ciebie. Pamiętaj, że rekruterzy i menedżerowie mogą spotkać się z ograniczoną liczbą osób, zwykle jest to 8-10 osób na jedno stanowisko. Od Twojej konkurencji zależy też częściowo, czy to właśnie Ty dostaniesz finalną ofertę pracy. Dlatego tak ważne jest, aby dobrze przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej i zrobić na niej możliwie najlepsze wrażenie.

Druga kwestia, na którą nie masz żadnego wpływu, to budżet pracodawcy. Każda firma zakłada określony poziom wynagrodzenia, jaki gotowa jest zapłacić za pracę w danej roli. Dlatego, jeśli Twoje oczekiwania finansowe znacznie przekraczają tę planowaną kwotę, możesz nie doczekać się nawet zaproszenia na rozmowę kwalifikacyjną. Czy to oznacza, że musisz zaniżyć swoje oczekiwania? Albo skłamać na ich temat w formularzu aplikacyjnym? Na pewno odradzam kłamstwo.

Po pierwsze zrób rozeznanie, jak wyglądają wynagrodzenia w tej branży, na podobnych stanowiskach. Jeśli Twoje oczekiwania nie mieszczą się w widełkach, powinnaś rozważyć ich obniżenie lub zmianę profilu stanowiska na taki, gdzie można otrzymać wyższą pensję. Możesz także poszukać innych firm – może większych, międzynarodowych, które będą miały prawdopodobnie większy budżet.

Jeśli jednak podczas tego rozeznania okazało się, że Twoje oczekiwania nie są wcale wygórowane, musisz po prostu kontynuować szukanie i nie poddawać się. Absolutnie nie rekomenduję drastycznego obniżania oczekiwań „byle dostać jakąś pracę”. Jeżeli zastanawiasz się dlaczego to jest zła strategia, to mam dla Ciebie inne pytanie. Jak długo będziesz gotowa pracować za stawkę poniżej Twoich potrzeb? Ile wytrzymasz, zanim frustracja zje Cię od środka? To normalne, że chcemy być godziwie wynagradzani za swoją pracę i posiadane kompetencje. To normalne też, że każdy z nas ma jakieś zobowiązania i rachunki do opłacenia, które znacząco determinują to, ile potrzebujemy zarabiać. Na dłuższą metę, taka praca nie będzie Ci dawała satysfakcji, nie ma co się oszukiwać.

Uwierz w siebie!

Wiem, że w procesie poszukiwania czy prób zmiany pracy bardzo łatwo się zniechęcić. Bardzo łatwo też dopatrywać się w sobie przyczyn, dlaczego nie dostajemy tylu ofert i tak atrakcyjnych, jak byśmy chciały. Zwłaszcza, jeśli dzieje się to po przerwie macierzyńskiej/wychowawczej, która na jakiś czas wyłączyła nas z aktywności zawodowej. Taka przerwa, przytłoczenie domowymi obowiązkami i porównywanie się z innymi mogą sprawić, że nasze poczucie własnej wartości będzie jeszcze niższe, a co za tym idzie, nasza pewność siebie podczas rekrutacji spadnie niemalże do zera.

Dlatego postanowiłam Ci pokazać, że wynik procesu rekrutacji i ilość otrzymanych zaproszeń na spotkania czy ofert pracy, nie są w 100% zależne od Ciebie, od Twoich kwalifikacji czy umiejętności. Chcę, żebyś zdała sobie sprawę z tego, że rekruter, który nie odpowie na Twoje CV nie mówi Ci w ten sposób, że się do niczego nie nadajesz. To nie jest rekruterska złośliwość, a powody braku zaproszenia nie muszą wcale leżeć po Twojej stronie.

Mam wielką nadzieję, że rozwiałam trochę tej mgły. Że teraz będzie Ci łatwiej uwierzyć w siebie i nie poddawać się w procesie szukania nowej pracy. Ja wiem, że to często trwa dłużej niż chcieliby wszyscy zainteresowani, ale warto powalczyć to taką pracę, w której będziesz się czuła spełniona. Prawda? A zatem, do dzieła! 🙂

fot. Unsplash

23 września 2020 0 comments
1 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

Powrót do pracy – jak rozmawiać o tym z szefem?

by asia 16 września 2020

Wiem, że temat powrotu do pracy budzi wiele emocji i w zależności od Twojej sytuacji, może być bardziej lub mniej wyczekiwanym momentem. Bez względu na to, czy wracasz z własnej woli i na skrzydłach będziesz biegła do biura, czy może jednak zmuszają Cię do tego okoliczności, możesz się do tego przygotować i oswoić przynajmniej część swoich obaw.

Jak to zrobić? Dzisiaj opowiem o tym, jakie tematy poruszyć podczas rozmowy z szefem, aby przygotować sobie grunt przed powrotem.

Kontakt z przełożonym

Niezależnie od tego, czy po powrocie Twoim szefem będzie ta sama osoba, co przed ciążą, najważniejszym pierwszym krokiem powinno być nawiązanie z nią kontaktu. W czasach przedpandemicznych byłoby to o tyle łatwiejsze, że mogłabyś zwyczajnie podjechać do biura, żeby się spotkać i/lub poznać z szefem. Dzisiaj każda firma wprowadza swoje zalecenia, a niektóre przedsiębiorstwa przeszły całkowicie na pracę zdalną. Jeśli także Twój pracodawca wprowadził taki system pracy, warto odezwać się do współpracowników i poprosić o namiary na przełożonego.

Kiedy nawiązać ten kontakt? Myślę, że najlepiej zrobić to na około 2-3 miesiące przed planowanym zakończeniem urlopu macierzyńskiego/wychowawczego. Czemu tak wcześnie? Z dwóch powodów. Po pierwsze, taki czas pozwoli Twojemu szefowi na przeorganizowanie pracy w zespole i przygotowanie się na Twój powrót. Pamiętaj, że jeśli ktoś został zatrudniony jako Twoje zastępstwo i firma będzie musiała rozwiązać z nim/nią umowę, dzięki wcześniejszej informacji taka osoba będzie miała też trochę czasu na znalezienie nowego zatrudnienia. Jeśli ten ktoś się sprawdził, może uda się dla niego znaleźć inne miejsce w firmie – ale na to także potrzebny jest czas. Druga sprawa – jeżeli okaże się, że z jakichś względów nie ma dla Ciebie miejsca na powrót, to te 2-3 miesiące pozwolą Ci poszukać innych rozwiązań. O możliwych opcjach pisałam TUTAJ.

Rekomendowałabym, żebyś podczas tego kontaktu nie przechodziła od razu do szczegółów, dotyczących powrotu. Jeśli to możliwe, spróbuj umówić się spotkanie twarzą w twarz z szefem. Taka rozmowa jest zawsze korzystniejsza, bardziej komfortowa, a jeśli szefem jest nowa osoba, pozwoli Ci to zbudować z nią relację.

Kwestie formalne do poruszenia

Podstawową rzeczą, którą musisz omówić z przełożonym jest data Twojego powrotu. Pamiętaj, że wcześniej powinnaś wykorzystać zaległy urlop. Ile dokładnie dni urlopowych zostało Ci z poprzednich lat możesz sprawdzić w Dziale Kadr swojej firmy. Zastanów się także czy chcesz od razu wrócić na cały etat – prawo pracy umożliwia Ci powrót w niepełnym wymiarze godzinowym. Twój szef będzie chciał też na pewno wiedzieć, czy zamierzasz korzystać z dodatkowych przerw na karmienie – jeśli tak, powinnaś złożyć wcześniej stosowne oświadczenie. Dodatkowo dochodzi kwestia godzin pracy – czy są stałe, a może ruchome (np. możesz zacząć pracę między 7 a 9)? Jak one wpiszą się w logistykę Twojego życia rodzinnego?

W ramach formalności, dopytałabym na Twoim miejscu także o to, jak obecnie zorganizowana jest praca w firmie. Czy będziesz pracować z biura, a może zdalnie? Czy masz wybór? Czy pracodawca zapewnia narzędzia, takie jak laptop czy telefon, a może byłyby one po Twojej stronie? Ta sprawa może być o tyle istotna, że jeśli np. zamierzasz zatrudnić nianię do opieki nad dzieckiem, to musisz pomyśleć, jak zorganizujesz sobie w domu przestrzeń do pracy. Albo jeśli masz starsze dzieci i będą one częściowo uczyć się zdalnie, a wy macie w domu jeden komputer, może być ciężko to wszystko pogodzić.

Wdrożenie w nowe realia

Bez względu na to, jak długa była Twoja przerwa macierzyńska/wychowawcza, w firmie mogło się w tym czasie sporo wydarzyć. Z dużym prawdopodobieństwem miejsce, do którego wrócisz nie będzie tym samym, które opuszczałaś. Dlatego kolejną sprawą, którą warto poruszyć podczas spotkania z szefem, są właśnie zmiany, jakie zaszły pod Twoją nieobecność. Jak teraz wygląda struktura organizacji? Czy ludzie, z którymi wcześniej współpracowałaś nadal są w firmie? Czy procesy, za które byłaś odpowiedzialna wyglądają nadal tak samo? Czy pojawiły się jakieś nowe narzędzia? Jak te zmiany wpływają na funkcjonowanie Twojego zespołu i na Twój zakres obowiązków?

No właśnie, zakres obowiązków na Twoim stanowisku jest kolejną bardzo istotną kwestią do omówienia. Zapytaj koniecznie o to, czym będziesz się zajmować po powrocie i na ile pokrywa się to z zadaniami, jakie realizowałaś przed ciążą. Jeśli szef chętnie wchodzi w ten temat, dopytałabym także jakie nowe projekty czy cele do realizacji czekają na Ciebie w pierwszych miesiącach po powrocie. Jeżeli dużo się zmieniło albo masz objąć inne niż do tej pory stanowisko, warto dopytać czy przełożony przewiduje dla Ciebie jakieś szkolenia na początku. Dużą pomocą byłby ktoś z zespołu oddelegowany, by służyć Ci wsparciem podczas wdrażania się w nowe zadania.

Może być tak, że Twój szef jeszcze tego wszystkiego nie przemyślał i nie zaplanował. Nie przejmuj się, jeśli nie ma dla Ciebie precyzyjnych odpowiedzi. Dzięki temu, że do Twojego powrotu zostało jeszcze kilka miesięcy, to spotkanie może być dla niego bodźcem, by poważnie zająć się tymi kwestiami. Warto wtedy umówić się na kolejną rozmowę, np. za kilka tygodni, gdy będzie już miał dla Ciebie konkrety.

Badanie gruntu

Pamiętaj, że to spotkanie i rozmowa z szefem ma na celu nie tylko pozyskanie informacji, które pomogą Ci się przygotować do powrotu. Oczywiście to jest cel nadrzędny, bo im więcej dowiesz się na tym etapie, tym łatwiej będzie Ci poukładać sobie sprawy prywatne tak, aby móc łączyć pracę z życiem rodzinnym.

Druga równie ważna kwestia, to zbadanie gruntu – co Cię czeka po powrocie. Dzięki takiej rozmowie sprawdzisz, jakie oczekiwania względem Ciebie ma szef, jaka panuje atmosfera w firmie, czy będziesz miała trochę czasu na rozbieg, czy w ogóle powrót tam jest dobrym pomysłem. Te wszystkie informacje powinny pomóc Ci w oswojeniu części obaw związanych z powrotem i zmniejszeniu poziomu stresu, który na pewno dopadnie Cię przed (ponownym) pierwszym dniem.

A zatem, do dzieła! Weź kartkę lub otwórz aplikację do robienia notatek i zapisz sobie te pytania, które w Twoim przypadku będą najważniejsze. Jeśli jakiegoś ważnego wątku nie poruszyłam – koniecznie daj znać w komentarzu, to może być cenna podpowiedź dla innych Czytelniczek 🙂

16 września 2020 0 comments
1 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwójRozmowa kwalifikacyjna

Jak rozmawiać o pieniądzach podczas rekrutacji?

by asia 9 września 2020

Nie wiem, jak u Ciebie, ale w moim domu pieniądze były jednym z tematów, o których się nie rozmawiało. Bardzo długo żyłam w przekonaniu, że tak to już jest i przeżyłam niezły szok, kiedy musiałam podać swoje oczekiwania finansowe na pierwszej w życiu poważnej rozmowie kwalifikacyjnej. Czułam coś pomiędzy zawstydzeniem i zażenowaniem, kompletnie nie potrafiłam podejść do tego na chłodno.

Sporo czasu zajęło mi wypracowanie zdrowego (moim zdaniem) podejścia do pieniędzy i nauczenie się, że to temat, jak każdy inny. Jeśli Ty też czujesz się niezręcznie na samą myśl o nieuniknionym pytaniu rekruterów o oczekiwane wynagrodzenie, ten tekst jest dla Ciebie. Dowiesz się, jak można inaczej spojrzeć na tę kwestię oraz jak się przygotować do takiej rozmowy.

Inne spojrzenie na rekrutację

Wspomniana pierwsza rozmowa kwalifikacyjna dotyczyła stażu w jednym z nieistniejących już banków. Nie muszę chyba tłumaczyć, jak bardzo byłam podekscytowana, ale i niepewna swoich kompetencji. O rekrutacjach wiedziałam wtedy tyle, ile nauczyłam się podczas praktyk studenckich, a więc niezbyt wiele w porównaniu do tego, ile wiem dziś. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że padnie pytanie o oczekiwania finansowe i tego bałam się najbardziej. Straszliwie chciałam się dostać na ten staż, więc stres, że odrzucą mnie, gdy powiem zbyt wysoką kwotę, był ogromny. Dlatego podałam stawkę bardzo, bardzo niską – z tego, co pamiętam niewiele wyższą niż ówczesna najniższa krajowa. Sama kwota to nic, gorszy był chyba mój przepraszający ton głosu, kiedy ją podawałam.

Dlaczego dziś o tym myślę? Bo pamiętam swoje zawstydzenie, pamiętam jak bardzo martwiłam się czy ktokolwiek mnie „zechce” zatrudnić. W swoich oczach byłam po prostu dziewczyną z małego miasta, która nie miała doświadczenia ani zielonego pojęcia o szkoleniach czy bankowości.Z perspektywy rekrutera byłam zapewne dobrą kandydatką – magister psychologii z wyróżnieniem, po różnorodnych praktykach studenckich, zaangażowana, pogodna i pracowita. Ja jednak zupełnie nie umiałam wyjść poza swoje buty.

Wiedząc to wszystko, co dzisiaj wiem, chcę Ci powiedzieć, że nie musisz się wstydzić. Rozmowa kwalifikacyjna to pewnego rodzaju rozmowa handlowa, a umowa o pracę to coś jakby kontrakt na sprzedaż usług. Ty masz do zaoferowania pewne kompetencje i kwalifikacje, będziesz odpowiedzialna za realizację określonych zadań. Firma potrzebuje Twojej pracy i chce za nią zapłacić. Jeśli dogadacie się co do ceny (wynagrodzenia), umowa dojdzie do skutku. Jak każdy kontrakt. Czy kiedy rozmawiasz z hydraulikiem czy mechanikiem o szacowanym koszcie naprawy myślisz, że oni wstydzą się swoich stawek? Przepraszają, że chcą tyle a tyle za wykonaną usługę czy godzinę pracy? Ja jeszcze takiego fachowca nie spotkałam.

To, co Ci dziś proponuję to spojrzenie na pracodawców, jak na klientów, którzy chcą kupić Twoje usługi. To pomoże Ci odrzeć ich z otoczki wielkich i wszechwładnych, którzy mogą „dać Ci tę pracę” lub nie. Kiedy wydaje nam się, że ten ktoś po drugiej stronie stołu jest od nas lepszy, mądrzejszy czy ma nad nami władzę, trudno jest podejść do kwestii wynagrodzenia z dystansem. Włączają się nasze kompleksy, niepewności, a co za tym idzie dużo emocji. A przecież, jak ciągle powtarzam, rozmowa handlowa to rozmowa partnerska – Ty masz coś, czego oni potrzebują. Musicie tylko ustalić, czy budżet, którym dysponują jest zbieżny z Twoimi oczekiwaniami.

Jak zmienić podejście?

Nie łudzę się, że mój tekst w jeden dzień odmieni Twoje podejście do tematu. Wiem, że ten wizerunek pracodawcy jako kogoś ważniejszego od Ciebie i zawstydzenie, jakie wywołują rozmowy o pieniądzach są w nas głęboko zakorzenione. Ale to nie znaczy, że nic nie można z tym zrobić.

Po pierwsze warto spojrzeć na to pragmatycznie. Czy pracujesz tylko dla przyjemności? Czy jednak w ten sposób uzyskujesz środki finansowe niezbędne do utrzymania siebie i rodziny? Jeśli to drugie – nic dziwnego, że musisz zarabiać określoną kwotę. Każdy dorosły człowiek ma jakieś zobowiązania, rachunki do opłacenia, bliskich do utrzymania, marzenia do spełnienia.

Druga sprawa, to pracodawcy (a zwłaszcza rekruterzy!) są bardzo świadomi tego, że oczekiwania finansowe mogą się kształtować na różnym poziomie. Każdy, kto kiedyś rekrutował wie, że znalezienie dobrze dopasowanego kandydata, którego oczekiwania zmieszczą się w budżecie, jest wyzwaniem. Jak świat światem, firmy wolą płacić mniej niż więcej za wykonywaną pracę. Ty przecież też wolisz zapłacić mniej niż więcej za naprawę auta czy cieknącego kranu, prawda? No chyba, że naprawa jest skomplikowana, a fachowiec najlepszy w mieście i daje super gwarancję. Podobnie jest w firmach – pracodawca w swoim budżecie zakłada ile będzie w stanie zapłacić za poszczególne usługi, w zależności od tego, jak dana usługa jest dla niego ważna.

Trzecia sprawa, w większości przypadków to, jaką kwotę podasz podczas rozmowy nie będzie dyskwalifikujące, jeśli jesteś dobrze dopasowaną kandydatką. (Inna kwestia, że zaznaczenie w formularzu aplikacyjnym oczekiwań znacznie wyższych niż przewidziane w budżecie stanowiska może odebrać Ci szansę uzyskania zaproszenia na spotkanie. Pisałam o tym tutaj.) Jeśli podczas rozmowy kandydat poda kwotę niższą niż w budżecie, to nic się nie dzieje. Jeśli wyższą, ja zwykle mówię, że takie wynagrodzenie przekracza nasz budżet i będzie nieosiągalne. Polityka wynagrodzeń większości firm zabrania ujawniania widełek na danym stanowisku, więc pytam tylko czy kandydat jest skłonny do obniżenia swoich oczekiwań, a jeśli tak to do jakiej kwoty.

Jak mówić o pieniądzach na spotkaniu?

Na koniec powiem Ci, na co zwrócić uwagę podczas spotkania. Przede wszystkim nie owijaj w bawełnę i jeśli rekruter pyta o Twoje oczekiwania, podaj konkretną kwotę lub przedział. Jeżeli zdecydujesz się na przedział – niech on nie będzie zbyt szeroki, myślę, że 500-1000 zł maksymalnie. Niezależnie od wybranej opcji, niech podawane przez Ciebie kwoty (także ta dolna granica z widełek) będą takie, za które naprawdę zdecydowałabyś się podjąć tę pracę. Wiele razy spotkałam się z tym, że kiedy wracałam do kandydata z propozycją zatrudnienia na oczekiwanych warunkach (lub z wynagrodzeniem z dolnej granicy widełek), a kandydat mówił, że liczył na wyższą ofertę. Aby uniknąć takich niezręcznych rozmów i ryzyka otrzymania niezadowalającej propozycji, zadbaj o to, by podawane przez Ciebie kwoty były zgodne z Twoimi prawdziwymi oczekiwaniami.

Nie musisz się przy tym krygować, robić kilkuminutowego wstępu, w którym podsumujesz swoje dokonania zawodowe lub używać przepraszającego tonu głosu. Mów spokojnie, konkretnie i staraj się być pewna siebie. Skoro uważasz, że powinnaś zarabiać określoną kwotę, musisz przekonać też do tego swoich rozmówców. Nie sposób tego zrobić przepraszającym tonem głosu.

Wskazówka na koniec

Chcę Ci powiedzieć dziś jeszcze jedną rzecz. Zanim zgodzisz się na negocjacje z pracodawcą, zadaj sobie pytanie czy na pewno chcesz wykonywać tę konkretną pracę za podane wynagrodzenie. Czy będziesz z niego nadal zadowolona po kilku miesiącach? Pamiętaj, że nie chodzi o to, by zahaczyć się gdzieś na chwilę – to spore koszty dla pracodawcy (wdrożenie Cię w zdania, szkolenie, itd.), ale także dla Ciebie – dalsze szukanie pracy, chodzenie na rozmowy, już pracując to trudne logistycznie i obciążające emocjonalnie zajęcie. Może lepiej poczekać i poszukać chwilę dłużej? Oczywiście decyzja należy do Ciebie.

Na koniec dodam jeszcze nieśmiertelne – nie zrażaj się! Naprawdę nie możesz się poddać po pierwszej próbie. Wiem, że rozmawianie o pieniądzach nie stanie się łatwe, lekkie i przyjemne z dnia na dzień, bo jak wszystko wymaga praktyki 🙂
Powodzenia!

fot. Unsplash

9 września 2020 0 comments
2 FacebookTwitterPinterestEmail
MacierzyństwoPraca i rozwój

Mama niemile widziana – o trudnych powrotach do pracy

by asia 2 września 2020

Powrót do pracy po macierzyńskim czy wychowawczym to ważny moment. Z jednej strony towarzyszy mu ekscytacja, bo to trochę jak powrót do dawnej siebie, sprzed pojawienia się dziecka. Z drugiej, spore wyzwanie organizacyjne i emocjonalne. Nie oszukujmy się, rozłąka z maluchem, adaptacja w żłobku czy przedszkolu, a do tego mnóstwo obaw „czy ja sobie w ogóle poradzę?!” to trudne doświadczenia.

Niestety te nasze obawy nie biorą się znikąd. Dużo słyszę historii od kobiet, które wróciły i… niemalże od razu poczuły się gorszymi albo niemile widzianymi pracownikami. Piszecie mi, że czasem czujecie się tak jeszcze przed powrotem. Dlaczego tak się dzieje? Czy naprawdę bycie mamą czyni nas gorszymi pracownikami? Czy można nas tak traktować? Jak sobie z tym poradzić? Na te pytania postaram się dziś odpowiedzieć.

Ty nie wiesz, co tu się działo, jak Cię nie było!

Nieobecność spowodowana ciążą i przerwą macierzyńską (bo przecież wszystkie wiemy, że z urlopem nie ma to nic wspólnego!) trwa zazwyczaj trochę ponad rok, czasem dłużej. Te z nas, dla których ciąża jest faktycznie stanem błogosławionym pracują dłużej. Jeśli pojawiają się komplikacje, idziemy na zwolnienie. Znikając z pracy przyjmujemy różne strategie. Część z nas chce odpocząć od tematów zawodowych i się od nich odcina. Inna część, chce być aktywna i na bieżąco śledzi to, co dzieje się w biurze. Ja sama miałam różne etapy – mniej i bardziej zaangażowane, w zależności od tego, jak się czułam. Nie ma tutaj dobrych i złych wyborów, każda z nas decyduje się na to, co dla niej najlepsze.

Rok to dużo czasu. W naszym życiu wiele się zmienia, my same też przechodzimy niezłą metamorfozę. Ale ludzie z pracy i sam biznes także nie stoją w miejscu. Era koronawirusa w ogóle wywróciła wszystko do góry nogami. Dlatego na pewno miejsce, do którego będziesz wracać (lub już wróciłaś) nie będzie tym samym, które opuszczałaś przed pojawieniem się dziecka. To normalne – każda wracająca mama boryka się na początku z poczuciem, że strasznie dużo ją ominęło.

Dlatego daj sobie czas, by się rozeznać w nowej sytuacji i poznać ludzi, którzy pojawili się w firmie. Nie oczekuj, że wszystko będzie po staremu w ciągu kilku dni. Pamiętasz, ile trwało zanim zaadaptowałaś się w tym miejscu zaraz po zatrudnieniu? I Ty, i ludzie, z którymi pracowałaś potrzebowali czasu, by Cię poznać, zobaczyć jak się z Tobą pracuje. Teraz jest podobnie, tylko trochę łatwiej, bo poza nowymi twarzami jest sporo tych znanych i (mam nadzieję) lubianych.

Wiem, wiem – łatwo powiedzieć. Kiedy ciągle słyszysz to przeklęte „aaaa, bo Ty nie wiesz” albo „aaaa, bo Ciebie wtedy nie było”, trudno się nie przejmować. Co możesz wtedy zrobić? Zignorować je, obracać w żart, że Twoich współpracowników też sporo ominęło z Twojego życia, a możesz zrobić coś zupełnie innego. Możesz okazywać zainteresowanie, mówić o tym, że chętnie poznasz historie wydarzeń, przy których Cię nie było. Moim zdaniem ta ostatnia strategia przyniesie Ci najwięcej korzyści i pomoże szybciej się odnaleźć. Zwłaszcza, jeśli masz w zespole kogoś zaprzyjaźnionego, kto Cię wprowadzi w te tematy.

Nie martw się, z tygodnia na tydzień takich tekstów i sytuacji będzie coraz mniej. Będą za to pojawiać się nowe wydarzenia, ważne dla firmy i Twojego zespołu, które dadzą Ci szansę znowu poczuć się ich częścią. Tylko daj sobie ten czas.

Nie ma dla Ciebie miejsca

Wiele z Was pisało mi o tym, że już dziś wiecie, że nie będzie dla Was miejsca, by wrócić. Bo zatrudnili kogoś innego, bo zmieniła się struktura w firmie, bo jest nowy szef, itp., itd.. Wiem, że takie informacje jeszcze na długo przed końcem przerwy macierzyńskiej bardzo podcinają skrzydła.

Z jednej strony, pracodawca ma obowiązek przyjąć pracownicę wracającą po macierzyńskim na to samo stanowisko, na jakim pracowała przed przerwą, a jeśli nie jest to możliwe, zapewnić jej równorzędne stanowisko pracy, zgodne z posiadanymi przez nią kompetencjami. Tyle w teorii, bo jak wiemy, w praktyce wygląda to różnie. Jeśli pracujesz w małej firmie, gdzie ilość stanowisk jest mocno ograniczona, to pracodawca zwyczajnie może nie mieć takiej możliwości. Plus pandemia mocno nadwerężyła kondycję wielu firm, przez co często słyszymy o redukcjach zatrudnienia. Z takimi sytuacjami i argumentami ciężko dyskutować.

Gorzej, kiedy powodem tego braku miejsca na Twój powrót jest po prostu niewłaściwe podejście pracodawcy czy szefa, który „woli zostawić dziewczynę, która przyszła na zastępstwo, bo ona nie ma dzieci i nie będzie chodzić na zwolnienia”. Albo zatrudnił kogoś ze swoich znajomych. Nie muszę chyba komentować, że takie sytuacje absolutnie nie powinny się wydarzać?

Choć wiem, że trudno szukać pozytywów takiego obrotu sprawy, to wydaje mi się, że nie jest to najgorsza opcja. Wiedząc na kilka miesięcy przed zakończeniem przerwy macierzyńskiej, że nie będziesz miała dokąd wracać, możesz odpowiednio wcześnie zabrać się za poszukiwanie nowego zatrudnienia. Możesz też podjąć decyzję o przedłużeniu przerwy np. o kolejny rok i wystąpić z wnioskiem o urlop wychowawczy.

Jeśli obawiasz się zwolnienia, a na ten moment nie widzisz możliwości znalezienia nowej pracy, możesz złożyć wniosek o powrót do pracy w niepełnym wymiarze czasu (np. 1/2, 7/8 czy nawet 0,99 etatu). Takie rozwiązanie chroni kobietę przed zwolnieniem z pracy. O zmianę można zawnioskować na okres maksymalnie 12 miesięcy, a w tym czasie pracownica podlega ochronie, czyli nie można wypowiedzieć jej umowy. Wyjątek stanowi upadłość lub likwidacja przedsiębiorstwa, a także zwolnienie bez wypowiedzenia z winy pracownika (np. zwolnienie dyscyplinarne).

Żeby nic się nie zmieniło

Ważną kwestią są też nierealne oczekiwania pracodawcy i współpracowników, by nic się nie zmieniło po Twoim powrocie. Jasne jest, że wracając do pracy, chcemy się w nią angażować i wykonywać ją najlepiej, jak potrafimy. Ale też nie możemy udawać, że wszystko jest dokładnie tak samo jak przedtem.

Kiedyś łatwiej było brać na siebie dodatkowe zadania czy nadgodziny, bo żaden mały człowiek nie czekał na Ciebie z utęsknieniem, aż go odbierzesz ze żłobka czy przedszkola. Co więcej, kiedyś takie placówki opiekuńcze były dużo bardziej elastyczne. Teraz, ze względu na obostrzenia sanitarne, niektóre z nich pracują krócej lub mają restrykcyjne założenia, w jakich godzinach należy przyprowadzić maluszka. A nawet jeśli Twoje dziecko zostaje w domu z nianią czy babcią, naturalne jest, że chcesz do niego wrócić i móc spędzić jeszcze chwilę razem, zanim pójdzie spać.

Nie bez powodu prawo pracy przyznaje dodatkowe uprawnienia rodzicom małych dzieci. Jeśli posiadasz potomka w wieku poniżej 4 lat, pracodawca nie może bez Twojej zgody zlecić Ci pracy w godzinach nadliczbowych czy w porze nocnej. Nie masz także obowiązku zgadzać się na wyjazdy służbowe poza miejsce zamieszkania. Dodatkowo możesz korzystać także ze słynnego „zwolnienia na dziecko”, czyli 60 dni w ciągu roku, kiedy w przypadku choroby dziecka możesz zająć się opieką nad nim i otrzymać zasiłek z ZUS.

Nie zachęcam Cię jednak do nadużywania tych zwolnień czy ostrego stawiania granic. Raczej do tego, aby rozmawiać ze swoimi przełożonymi – szczerze i po ludzku. Znając obie perspektywy – zarówno pracodawcy, jak i tę macierzyńską, wiem, że nie ma sytuacji bez wyjścia i zawsze jest szansa znaleźć jakieś rozwiązanie. Choć oczywiście wymaga to chęci po obu stronach. Warto jednak próbować postawić się w butach przełożonych i szukać kompromisu.

Wskazówki na koniec

Zdaję sobie sprawę, że możesz doświadczać jeszcze wielu innych sytuacji, w których poczujesz, że Twój powrót nie jest mile widziany. Pamiętaj jednak, że nie jesteś skazana na to miejsce i powrót do niego. Zawsze są inne możliwości, choć często na pierwszy rzut oka może ich nie widać.

Dlatego na koniec mam dla Ciebie trzy podpowiedzi:

1. Daj sobie (i innym ludziom z pracy) czas!
2. Rozmawiaj szczerze o swoich planach i potrzebach (np. kiedy dokładnie chcesz wrócić, na jakich zasadach).
3. Jeśli czujesz, że nie chcesz wracać do tego miejsca – zastanów się nad innymi opcjami. Rynek pracy naprawdę nie jest taki straszny jak mówią i znalezienie nowej pracy jest możliwe!

No i może jeszcze jedna… NIE ZAŁAMUJ SIĘ i nie poddawaj! Pewnie na początku będzie Ci ciężko, ale dasz sobie radę. Wierzę w to!

Jeżeli masz ochotę podzielić się swoim pozytywnym doświadczeniem z powrotu do pracy, serdecznie Cię do tego zapraszam. Może Twoja historia doda otuchy innym mamom. Daj mi znać, czy ten tekst był pomocny – to zawsze duża motywacja dla mnie, by dalej tworzyć 🙂

fot. Unsplash

2 września 2020 2 komentarze
1 FacebookTwitterPinterestEmail

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA

Chcesz być na bieżąco? Zapisz się, żeby nie przegapić kolejnych wpisów, materiałów i szkoleń!

Dziękuję!

UWAGA! 

Sprawdź swoją skrzynkę e-mail i potwierdź zapis!
Bez tego moje wiadomości nie będą do Ciebie docierać. 

Bądźmy w kontakcie

Facebook Instagram Linkedin Email

kategorie

  • Macierzyństwo (18)
  • Odskocznia (3)
  • Praca i rozwój (39)
  • Rozmowa kwalifikacyjna (10)
  • POLITYKA PRYWATNOŚCI STRONY MAMAZHR.PL

@2019 - 2022 Mama z HR. Wszelkie prawa zastrzeżone


Back To Top
Mama z HR
  • STRONA GŁÓWNA
  • O MNIE
  • OFERTA
  • MOJA KSIĄŻKA
  • BLOG
  • SKLEP
  • KONTAKT

Shopping Cart

Close

Brak produktów w koszyku.

Close