Mój klucz do szczęścia w związku (a w zasadzie trzy)

by asia

W piątek byliśmy na randce. Drugiej od czasu pojawienia się na świecie naszego synka. Najpierw gokarty i adrenalina na torze, a potem kolacja i spacer. I kiedy tak sobie szliśmy przez centrum Warszawy, trzymając się za ręce, poczułam po raz milionowy już chyba, że jestem wielką szczęściarą. Skoro po 15 latach razem (serio!) nadal tak lubimy wspólnie spędzać czas, nadal trzymamy się za ręce, nadal się przyjaźnimy, łączy nas coś wyjątkowego.

Ktoś mnie nawet kiedyś zapytał, jaki jest nasz klucz do sukcesu. Ile jest w tym szczęścia, że trafiliśmy na siebie, a ile pracy włożonej w nasz związek? Nie pamiętam, co dokładnie wtedy odpowiedziałam, ale dziś jestem przekonana, że to podejmowane przez nas każdego dnia wysiłki doprowadziły do tego, jak dobrze jest nam razem dzisiaj.

I żeby nie było, czasem się sprzeczamy, często mamy inne zdania na różne tematy, zwłaszcza jeśli chodzi o wychowywanie dziecka. Ale zawsze znajdujemy sposób, by się porozumieć i sobie z tym poradzić.

Komunikacja

Jeden z moich ulubionych frazesów to „najważniejsza jest komunikacja”. To takie ładne, okrągłe określenie, pod którym może się kryć bardzo wiele, bardzo różnych rzeczy. Dla mnie sprowadza się to do trzech najważniejszych:

1. Trzeba ze sobą rozmawiać. Dużo. Mówić sobie szczerze, co się myśli i czuje. Co nam się podoba, a co nie. Bardzo to sobie cenię, gdyż (jak już chyba gdzieś pisałam), jestem osobą bezpośrednią i prostolinijną. To oczywiście nie oznacza, że zawsze jest łatwo rozmawiać o wszystkim – bywają tematy trudne i mało przyjemne. Wierzę jednak, że warto się przełamać, nawet jeśli przychodzi nam to z trudem.

2. Trzeba mówić o swoich potrzebach i pragnieniach. Oczekiwanie, że druga strona się domyśli to jeden z najczęstszych powodów, dlaczego ludzie się od siebie oddalają. To też nie przychodzi łatwo, ale bardzo procentuje i zbliża nas do siebie. Dzięki mówieniu o swoich potrzebach i pragnieniach zapraszamy drugą osobę, żeby poznała nasz punkt widzenia, nasze motywacje. To jest kluczowe, by móc się nawzajem zrozumieć.

3. Trzeba się nawzajem słuchać. Słuchanie jest równie ważne, jak mówienie, bo bez tego nie może być mowy o zrozumieniu się.

Bliskość

Nie wiem czy słyszałaś, ale istnieje taka teoria, która mówi, że do przeżycia człowiek potrzebuje minimum 4 przytuleń dziennie. Dla zachowania zdrowia powinno to być 8 uścisków, a dla rozwoju 12! U mnie ta zasada bardzo się sprawdza. Ogólnie jestem typem przytulasa (choć bardzo nie lubię, gdy dotykają mnie obcy ludzie) i takie drobne rzeczy, jak przytulenie czy trzymanie się za ręce mają dla mnie duże znaczenie. Dają poczucie bezpieczeństwa, bliskości, zaopiekowania, ciepła.

Jak mówią psycholodzy, język dotyku to coś, co znamy od początku naszego życia. Sama mogę obserwować, jak mój dotyk pomaga mojemu synkowi się uspokoić, jak to poczucie bezpieczeństwa, które mu przekazuję w ten sposób pozwala mu rozwijać skrzydła. Kiedy tylko czuje się zaniepokojony, szuka mnie wzrokiem lub wspina się na mnie, żeby się przytulić, a potem wraca do zabawy. Nic dziwnego, że ta potrzeba z nami zostaje także w dorosłości.

Jak to działa? Za ten niezwykły wpływ dotyku odpowiada oksytocyna, zwana hormonem miłości lub przywiązania. Nie tylko pomaga przyspieszyć akcję porodową (słynne „wywoływanie porodu” polega właśnie na podaniu oksytocyny), ale także wpływa na budowanie relacji. Jej poziom w naszych organizmach znacząco wzrasta po narodzinach dziecka, ale także kiedy dotykamy kogoś dla nas ważnego.

Bardzo istotna właściwość oksytocyny, z której większość z nas nie zdaje sobie sprawy to hamowanie układu współczulnego, czyli odpowiedzialnego za reakcje stresowe. Wydzielanie oksytocyny pozwala się rozluźnić i uspokoić nasz organizm. Bez tego nie moglibyśmy normalnie funkcjonować, bo nasze ciało byłoby w stanie permanentnego stresu fizjologicznego. Co ciekawe, oksytocyna pojawia się nawet podczas przytulania zupełnie obcych osób (do czego w czasach pandemii nie zachęcam), a także zwierząt czy przytulanek. Ja jednak najchętniej przytulam się do męża i synka 🙂

Wspólne spędzanie czasu

Często powtarzam, że relacji nie buduje się, kiedy siadamy na przeciwko siebie i postanawiamy, że teraz właśnie będziemy budować relację. Potrzeba do tego czasu. Wspólnie spędzanego czasu i wspólnych aktywności, które nas łączą, sprawiają przyjemność i budują nasze wspomnienia. Wspólne przechodzenie przez trudności też oczywiście wpływa na naszą relację, ale dziś skupiam się na tych miłych chwilach.

Ja i mój mąż mamy to szczęście, że lubimy podobne rzeczy. Już na początku, kiedy się poznaliśmy, oglądaliśmy podobne filmy, czytaliśmy podobne książki, słuchaliśmy podobnej muzyki. Zupełnie wbrew powiedzeniu, że przeciwieństwa się przyciągają. Dużo czasu spędzaliśmy razem – na gadaniu, uprawianiu sportu, oglądaniu czegoś czy graniu w gry.

Z czasem pojawiały się nowe rzeczy, które wciągały mnie lub mojego męża. Uwielbiam to, że zawsze się nawzajem zapraszamy do tych aktywności. Dzięki temu jesteśmy na bieżąco z tym, co nas kręci i interesuje. Dzięki temu ja np. poznałam i zakochałam się w Formule 1 i polubiłam granie w PlayStation, a on przestał wyśmiewać się z Harrego Pottera. To jeden z powodów, dlaczego po takim czasie nie skończyły nam się jeszcze tematy do rozmów! 😀

Szczęśliwi rodzice to szczęśliwe dziecko

Oczywiście odkąd jesteśmy rodzicami nie jest łatwo znaleźć czas na bycie sam na sam, a nawet rozmowę na tematy niedotyczące małego. Nie jest łatwo wykrzesać z siebie energię, znaleźć siłę na jakieś dodatkowe aktywności, kiedy lista rzeczy do ogarnięcia w domu wydaje się nie mieć końca. Wtedy właśnie trzeba dokonywać wyboru. Czy ważniejsze jest poskładanie prania, czy jednak spędzenie chwili razem i pogadanie? A może sprzątanie kuchni zaczeka jeszcze pół godziny, żebyśmy mogli zobaczyć razem ulubiony serial i trochę się zrelaksować?

Zdarza się oczywiście, że wygra po prostu pójście spać. W końcu jesteśmy tylko ludźmi. Warto jednak postawić relację z mężem / partnerem na tyle wysoko na liście priorytetów, by nie odkładać jej na później za każdym razem. To inwestycja – od naszych wyborów zależy, jak ta relacja będzie wyglądała za kilka lat. A przecież szczęśliwi rodzice to szczęśliwe dzieci.

Mocno wierzę, że nasza dobra relacja nie tylko tworzy maluchowi przyjemne i komfortowe warunki rozwoju, ale także stanowi wzór dla jego późniejszego sposobu budowania relacji z innymi ludźmi. Więc to nie tylko inwestycja dla nas, jako pary, ale także dla nas jako rodziny.

Na pewno mogłabym dodać jeszcze kilka punktów do tej listy, ale dziś te trzy wydają mi się najważniejsze. A jaki jest Twój klucz do szczęścia w związku, w małżeństwie? Podziel się swoim punktem widzenia 🙂

Leave a Comment